Co chwilę słychać kolejne prognozy podwyższające tegoroczną średnią cenę ropy. W tej chwili wahają się na poziomie 70 – 85 dol. za baryłkę. Niezależnie od tego, która z przepowiedni się spełni, i tak ropa będzie drożała. Bo skoro na początku roku za baryłkę płacono tylko 38 dol., to do średniej 70 – 85 dol. trzeba jeszcze kilku podwyżek.

Tony Hayward, prezes BP, ostrzega, że jeśli już teraz nie ruszą inwestycje w wydobycie ropy i gazu, cena baryłki ropy w połowie następnego dziesięciolecia sięgnie 150 – 200 dol. Z kolei wiadomo, że cena ropy, która uzasadnia inwestycje w zwiększenie produkcji, to właśnie 70 dol. za baryłkę. I należy oczekiwać, że do tego poziomu producenci będą chcieli jak najszybciej wywindować ceny. OPEC mówi otwarcie, że nie zamierza zwiększyć wydobycia, które od początku roku zmniejszył o 6 mln baryłek dziennie. Prognoza kartelu to 80 – 90 dol. za baryłkę na przełomie 2009/2010.

W tej chwili jedyna nadzieja na zniżki cen to realizowanie zysków przez inwestorów. Gdyby ceny wzrosły do 72 – 75 dol. za baryłkę, nastąpiłoby masowa wyprzedaż, a z nią spadek cen.

Złoto przestało już być tak atrakcyjne jak tydzień temu. Z ceną ok. 956 dol. za uncję może jednak stać się dobrym zabezpieczeniem przed inflacją, kiedy przyjdzie ożywienie. W każdym razie notowania złota będą teraz podążać za kursem dolara. Droższy dolar zawsze oznacza tańsze złoto.