Wczoraj za dolara na rynku trzeba było zapłacić ok. 4 zł. Złoty odrobił w styczniu także 1,8 proc. strat względem euro i 1,4 proc. wobec franka szwajcarskiego.
Umacniający się złoty ma konkurencję: najlepiej w rankingu Bloomberga wypadł dolar nowozelandzki (5,24 proc. wzrostu względem dolara USA), najsłabiej – turecka lira, która straciła blisko 7 proc.
– Polska waluta była ostatnio jedną z najmocniejszych walut regionu. To efekt publikacji nieco lepszych od oczekiwań szacunków wzrostu gospodarczego w całym 2016 r. – mówi Rafał Sadoch, analityk DM mBanku.
– Złoty był bardzo słaby w 2016 i na tle walut rynków wschodzących jego kurs wydaje się niedowartościowany. Do tego inwestorzy trochę oswoili się już z nową rzeczywistością polityczną w Polsce. Ryzyko obniżki ratingów zeszło na drugi plan, sytuacja budżetowa na 2017 r. nie jest też taka straszna, jak się można było spodziewać. Negatywna łatka, jaką przykleiła się do złotego, nie jest już tak duża – mówi Przemysław Kwiecień, główny ekonomista X-Trade Brokers.
Wysokie ceny w kantorach zawsze były zmartwieniem dla Polaków spłacających kredyty zaciągnięte we frankach. Z kolei drogi dolar drenował kasy firm importujących surowce rozliczane w tej walucie i kieszenie tankujących paliwo na stacjach benzynowych. Ekonomiści przyznają, że słabość złotego biła w konsumentów, bo oznacza dla nich wyższe koszty i niższy dochód realny. Jednak eksperci zaznaczają, że cała gospodarka zyskiwała – polskie firmy stawały się bardziej konkurencyjne na światowych rynkach i dostawały więcej za swoje towary i usługi.