Ekspertyzy przygotowało dwóch biegłych, jeden z zakresu pożarnictwa, drugi - elektryki samochodowej. Zdaniem jednego z biegłych przyczyną pożaru było "płomieniowe zewnętrzne podpalenie", drugi stwierdził natomiast, że znaleziona w pobliżu auta tkanina mogła być nasączona benzyną.
Śledztwo w tej sprawie przejęła Komenda Stołeczna Policji. Powołano specjalną grupę operacyjno-śledczą. W skład wchodzą najlepsi policjanci m.in. z wydziałów kryminalnego, dochodzeniowego oraz do walki z terrorem kryminalnym i zabójstw, a także warszawskiego zarządu CBŚ.
Auto spłonęło w niedzielę późnym wieczorem na warszawskim Mokotowie. Po ugaszeniu pożaru strażacy początkowo oceniali, że mógł on być wywołany samozapłonem instalacji elektrycznej w silniku - jak informowano, spłonęła m.in. komora silnika.
- Policjanci analizują od wczoraj nagrania z kamer przemysłowych, znajdujących się w pobliżu miejsca, gdzie spłonął samochód oraz od osób, które sfilmowały to zdarzenie - powiedział rzecznik komendanta stołecznego Marcin Szyndler. Poinformował też, że do tej pory przesłuchano już kilkunastu świadków.
W mediach pojawiło się m.in. nagranie przedstawiające mężczyznę odbiegającego od auta Pitery. Jak powiedział Szyndler, zostało ono bardzo dokładnie przeanalizowane przez policjantów. - Okazało się, że był to ochroniarz z pobliskiego budynku, chciał ugasić pożar - wyjaśnił rzecznik.