Ostatni rejs do stolicy Chin odbędzie się 6 czerwca. – To rozsądna decyzja – uważa Adrian Furgalski, dyrektor Zespołu Doradców Gospodarczych TOR.
LOT twierdził, że zainteresowanie rejsami i biletami było duże. Jednak poziomu rezerwacji nie zdradza. Z nieoficjalnych informacji wynika, że obłożenie na chińskich połączeniach nie przekraczało 50 – 60 proc. To zbyt mało, żeby było opłacalne.
Połączenie zostało też otwarte co najmniej rok za późno. Szansą na jego rentowność było przejęcie pasażerów tranzytowych. Ci jednak korzystają głównie z portu we Frankfurcie i z usług Lufthansy. – Rynek chiński jest już podzielony. Silną pozycję mają na nim Lufthansa i Finair, a my chcieliśmy go zawojować jednym samolotem i połączeniami realizowanymi trzy razy w tygodniu w bardzo niedogodnych godzinach – podsumowuje Furgalski. W Pekinie maszyny LOT lądują o 3.50 lokalnego czasu, wylatują zaś o 5.30.
Zarząd narodowego przewoźnika deklaruje, że połączenie na Daleki Wschód wróci w 2010 roku. To wtedy, z 18-miesięcznym opóźnieniem, ma otrzymać samoloty Boeing 787 Dreamliner. – Planując połączenia do Pekinu, zakładaliśmy, że będziemy w nie inwestować przez maksymalnie rok, do czasu otrzymania znacznie bardziej ekonomicznych boeingów 787, jednak w kwietniu Boeing poinformował, że opóźnienie będzie znacznie większe. Dlatego jedyną decyzją, jaką mogliśmy podjąć, było zawieszenie połączenia – mówi Wojciech Kądziołka, rzecznik PLL LOT. Przewoźnik czeka na osiem nowych maszyn. Pierwsze pięć, zgodnie z najnowszymi planami, ma otrzymać w 2010 roku. Loty do Pekinu przynoszą przewoźnikowi straty także ze względu na ostatnie podwyżki cen paliwa oraz konieczność korzystania z powietrznego korytarza południowego, który jest dłuższy niż północny. Pozwoleń na przelot korzystniejszą trasą nie udało się jednak wynegocjować z Rosją i Chinami.
3,45 mln zł wydał LOT, jak wynika z danych Expert Monitora, od początku roku na promocję