Sieci handlowe, uprzedzając obywatelski projekt ustawy przewidujący wprowadzenie zakazu rozdawania bezpłatnych toreb w sklepach, same zaczynają z nich rezygnować. Pretekstem jest ochrona środowiska – nowe, płatne, torby krócej się rozkładają.
To jednak również świetna okazja zarówno do cięcia kosztów, jak i uzyskania dodatkowych przychodów ze sprzedaży toreb wielokrotnego użytku. – Duże sieci są w stanie zarobić na tym łącznie co najmniej 500 tys. zł miesięcznie – mówi Artur Całka, prezes stowarzyszenia Koalicja na rzecz Opakowań Ekologicznych.
Tylko w sklepach Biedronki dziennie dochodzi do 2 mln transakcji. Przy ich okazji sieć rozdawała 4 – 5 mln foliówek, za które płaciła w hurcie po 2 – 3 gr. Według szacunków, rezygnując z rozdawania toreb, każda z największych sieci handlowych jest w stanie zaoszczędzić co najmniej 15 mln zł rocznie.
11 miliardów toreb dostawali rocznie Polacy, robiąc zakupy w marketach. Teraz muszą za nie płacić
Markety nie tylko oszczędzą, ale i zarobią – na sprzedaży toreb wielokrotnego użytku. W czerwcu jednorazówki zniknęły ze sklepów Carrefoura i Biedronki, wcześniej z Ikei i Leclerca. Na torby wielokrotnego użytku stawia też Tesco, znacznie rozbudowując ich ofertę, choć sieć nie wycofała toreb bezpłatnych, zamieniając je na degradowalne. Za nowe opakowania trzeba płacić: od 7 gr w przypadku Biedronki do kilku złotych za duże torby. W Carrefourze najtańsze można kupić za 60 gr. Sieć twierdzi, że na torbach nie zarabia – jako jedyna sprzedaje foliówki biodegradowalne, które musi sprowadzać z zagranicy. Podobnie tłumaczą się Biedronka i Ikea. Polskie prawo zabrania jednak sprzedawania czegokolwiek bez marży. Nawet na najtańszej torbie sieci handlowe zarabiają 2 – 3 gr.