Związki zawodowe i organizacje przedsiębiorców rozmawiające w Komisji Trójstronnej różni właściwie wszystko: kto ma dostawać emerytury pomostowe, jak długo mają być wypłacane i kto ma za nie płacić. Związki zawodowe mają także zastrzeżenia do proponowanej wysokości świadczeń. Ich zdaniem będą zbyt niskie. Uważają, że emerytury pomostowe powinny istnieć tak długo, jak długo istnieć będzie praca w warunkach szczególnych lub w szczególnym charakterze.
– Naiwnością jest myślenie, że za 30 czy 35 lat znikną – uważa Jan Guz, szef OPZZ. Janusz Śniadek, przewodniczący NSZZ ”Solidarność”, od miesięcy natomiast tłumaczy, że prawo do wcześniejszej emerytury to nie przywilej, lecz uprawnienie pracownika.
Dla związków zawodowych jest to bój o zachowanie prawa do wcześniejszego kończenia kariery zawodowej dla ok. miliona osób, dla rządu – o zmniejszenie dotacji budżetowej na ubezpieczenia społeczne. Teraz wcześniejsze emerytury kosztują rocznie od 18 do 20 mld zł. Po likwidacji prawa do wcześniejszego kończenia kariery zawodowej dla kobiet mających ukończone 55 lat i 60-letnich mężczyzn z odpowiednim stażem pracy i po ograniczeniu przywilejów branżowych będzie to ok. 500 – 600 mln zł rocznie. Te radykalne cięcia polegają na tym, że prawo do emerytur pomostowych uzgodniono do tej pory dla 200 – 230 tys. pracowników.
Gdyby zaś emerytury pomostowe dostały wszystkie osoby, które teraz mają prawo do wcześniejszego przechodzenia na emeryturę, roczne koszty wypłaty mogłyby sięgnąć nawet 4,5 mld zł w 2023 r.
Przedsiębiorcy zaś dość niechętnie przyjęli propozycję rządu wydłużającą o kilkanaście lat prawo do emerytur pomostowych. Rząd zrezygnował bowiem ze swojego pomysłu, by prawo do nich przysługiwało tylko osobom urodzonym w latach 1949 – 1968. Teraz uważa, że prawo to przysługuje osobom, które pracują w warunkach szczególnych i w szczególnym charakterze i zajmowały takie stanowiska przed 1 stycznia 1999 r.