Wczoraj odbyło się nadzwyczajne walne zgromadzenie akcjonariuszy Sfinksa. Pojawiły się na nim osoby reprezentujące właścicieli 80 proc. kapitału spółki.
Głównym aktorem spotkania był prezes Sfinksa Jacek Trybuchowski, który tłumaczył się ze złożonego dzień wcześniej przez zarząd wniosku o ogłoszenie upadłości z możliwością układu z wierzycielami.
– Jesteśmy sparaliżowani – powiedział wczoraj prezes Sfinksa akcjonariuszom. Z jego informacji wynika, że PKO BP wypowiedział spółce umowę kredytu na 26 mln zł, a ING i Raiffeisen zablokowały jej konta z powodu z powodu braku spłat rat kredytowych (Sfinks ma w tych dwóch bankach kredyty na łączną sumę 60 mln zł).
Przyczyną utraty płynności były m.in. zagraniczne inwestycje łódzkiej firmy zarządzającej 112 restauracjami. W 2008 roku straciła ona na nich (na Węgrzech i Czechach) ok. 5 mln zł.
Jednak część akcjonariuszy nie była przekonana. Inwestorzy instytucjonalni zgłosili wniosek o zbadanie zasadności wniosku o upadłość. Został on przyjęty. – Wniosek o upadłość został przygotowany w ciągu 24 godzin – przyznał prezes Sfinksa Jacek Trybuchowski, naciskany przez prawnika reprezentującego obecnego na NWZA założyciela sieci Tomasza Morawskiego. Mimo wielokrotnych pytań prezes Trybuchowski nie ujawnił projektu zaproponowanego układu.