Angela Merkel na spotkaniu z 3 tys. osób z załogi Opla w Rüsselsheim zapewniła o poparciu władz dla tej firmy i zaproponowała stworzenie struktury europejskiej, która mimo że wciąż byłaby własnością General Motors, dysponowałaby znaczną niezależnością.
– Wykorzystamy te 60 dni, jakie GM otrzymał od rządu USA na przedstawienie wiarygodnego planu restrukturyzacji. Musimy już od teraz tworzyć podstawy pod Opel-Europe – oświadczyła. – Niemcy powołają grupę negocjacyjną złożoną z przedstawicieli władz, dyrekcji Opla i bankierów. Grupa będzie rozmawiać twardo z rządem USA, jak równy z równym – dodała.
Kanclerz Merkel zasugerowała, że rząd niemiecki byłby skłonny udzielić Oplowi gwarancji w wysokości 3,3 mld euro, o które koncern ubiega się od kilku miesięcy, natomiast zdecydowanie mało entuzjastycznie wypowiadała się o ewentualności przejęcia przez państwo udziałów w Oplu. – Mimo że państwo może wiele, to jednak nigdy nie jest dobrym przedsiębiorcą – argumentowała wczoraj Angela Merkel.
Pracownicy Opla po spotkaniu z kanclerz Niemiec nie ukrywali, że liczyli na więcej. Armin Schild, przewodniczący regionalnej komórki związku IG Metall, powiedział, że chciałby usłyszeć o gotowości do ratowania Opla, nawet wówczas gdy nie znajdzie się chętny inwestor. Ferdinand Dudenhoeffer z Center for Automotive Research również miał zastrzeżenia wobec deklaracji kanclerz. – Coś w rodzaju solidarności to dzisiaj dla Opla zbyt mało. GM Europe czeka restrukturyzacja wcale nie łatwiejsza niż firmę matkę.
Tymczasem podczas wczorajszej telekonferencji ze światowymi mediami po raz pierwszy w roli prezesa General Motors wystąpił Fritz Henderson. Zapowiedział nowe zachęty dla klientów, którzy chcieliby kupić auta GM, i zamknięcie kolejnych fabryk, w tym tylko w kwietniu – pięciu.