Trzeba się z tym pogodzić, że ceny ropy ustabilizują się, ale na wysokim poziomie, powyżej 80 dol. za baryłkę. Przyczyną będzie słaby dolar, ale i zwiększony popyt, bo zima zapowiada się na śnieżną i mroźną. Warto pamiętać, że mimo ostatniej decyzji OPEC, by nie ciąć limitów wydobycia, kartel i tak pompuje dziś o 4,2 mln baryłek ropy dziennie mniej niż rok temu.
W przypadku miedzi nie tylko chińskie zakupy będą pompowały ceny. Także zapowiedziany strajk pracowników największego światowego producenta tego metalu, chilijskiego Codelco w kopalni Chuquicamata. W ostatnim dniu starego roku miedź kosztowała 7,375 tys. dol. za tonę w transakcjach trzymiesięcznych. Zdaniem analityków metal będzie nadal drożał i wkrótce pokona granicę 8 tys. dol., a potem nawet i 10 tys. – I nie tylko chodzi o to, że ruszy budownictwo, ale inwestorzy będą poszukiwać możliwości lokowania kapitału w dobrach możliwie najbardziej użytecznych, by w ten sposób uciec przed inflacją – mówił Herwig Schmidt z Triland Metals. Dla przypomnienia: rok temu tona miedzi kosztowała 3,090 tys. dol.
Popyt na miedź będzie windował ceny innych metali przemysłowych. Już zaczął drożeć cynk.
Niepewność co do kondycji gospodarki USA będzie wspierać popyt na złoto. Dziś kosztuje ono niewiele ponad 1100 dol., ale zdaniem analityków ceny skoczą do 1200 – 1300 dol. za uncję i wyżej.