Czasami jest to problem wymowy, najczęściej jednak dokładne, albo bardzo uproszczone tłumaczenie chińskich nazw umieszczonych na drogowskazach lub produktach.
Organizatorom Expo w Szanghaju nie udało się powtórzyć sukcesu władz Pekinu i zastąpić chińskich nazw ich prawidłowymi angielskimi równoznacznikami. Najczęściej spotykane jest, zapewne robione w pośpiechu, kalkowe tłumaczenie. Językowych purystów może to przyprawić o atak serca. Dla turystów, to dodatkowa atrakcja.
Ostatecznie zawartość puszki z intrygująco nazwanym napojem okazuje się mętna, pachnąca jak ocet jabłkowy z sosem z indyka bez żadnych przypraw. Konsystencja gęsta, galaretowata, bez wyraźnego smaku. To wywar z grzybów uprawianych tylko w Azji a znanych poza Chinami, jako leśne uszy. Tutaj nazywały się kiedyś „uszami Judasza”, ostatecznie nazwę uproszczono sprowadzając do „żydowskich uszu.” Kleiste wszy (sticky lice), to nic innego, jak klej ryżowy (sticky rice), który z dodatkiem mleka kokosowego lub soków owocowych jest popularnym deserem na południu Chin. Niszczarka banknotów (Cash Recycling Machine), to naturalnie bankomat, o jego lokalizację najłatwiej jest się jednak dopytać szukając „money box”, czyli pudełka z pieniędzmi.
[srodtytul]Głęboki tygrys[/srodtytul]
Na wiele miesięcy przed otwarcie Expo władze Szanghaju stworzyły specjalną instytucję - Komisję do Zarządzania Językiem. Jej zadaniem miało być dokonanie przeglądu wszystkich angielskojęzycznych nazw umieszczonych w miejscach publicznych, tak aby na czas zmienić je na, jeśli już nie brzmiące prawidłowo, to chociaż nie mające obraźliwego brzmienia. Nie było łatwo, bo wymienić trzeba było co najmniej 10 tysięcy tabliczek.