- Odszkodowania, jakie ubezpieczyciele wypłacą powodzianom, nie osłabią sektora, ani nie zagrażają pojedynczym zakładom ubezpieczeniowym - stwierdził przewodniczący Komisji Nadzoru Finansowego Stanisław Kluza.

- Obecnie nie ma zagrożenia kondycji finansowej żadnego towarzystwa ubezpieczeniowego - podkreślił Kluza. Wartość zgłaszanych do ubezpieczycieli roszczeń z tytułu szkód powodziowych do 4 czerwca - czyli po tak zwanej pierwszej fali powodziowej - sięgnęła 460 milionów zł. To więcej, niż w całym 2009 r. wyniosły zobowiązania ubezpieczycieli z tytułu szkód spowodowanych przez ulewne deszcze, burze, nawałnice i powodzie (445 mln zł). Szef nadzoru przyznał, że spodziewa się, że wartość szkód może jeszcze wzrosnąć. - Nie wszędzie dotarli rzeczoznawcy, którzy szacują straty majątkowe. Poza tym mamy do czynienia z drugą falą. Spodziewamy się, że roszczenia wzrosną o kolejnych kilkaset milionów złotych - powiedział Kluza.

Przewodniczący KNF powiedział, że gdyby nawet,poziom roszczeń zbliżył się do 1 mld zł - czego się nie spodziewa - to koszty rozkładają się na kilkadziesiąt towarzystw ubezpieczeniowych. - Poza tym dzięki reasekuracji sektor podzieli się tymi kosztami z firmami z zagranicy - dodał. Według KNF średnia wartość szkody powodziowej bez reasekuracji to 3,94 tys. zł, a z reasekuracją 2,43 tys. zł. To oznacza, że reasekuratorzy biorą na siebie około 40 proc. ryzyka i kosztów.