Według wyliczeń biur podróży, gdyby do tego strajku doszło, ucierpiałoby przynajmniej 2 mln podróżnych, a zakłócenia w rozkładach lotów potrwałyby 5 dni.
Hiszpańscy kontrolerzy chcieli w ten sposób zaprotestować przeciwko rządowym decyzjom ograniczającym ich zarobki, które są najwyższe na świecie i wahały się dotychczas w granicach 150-900 tys. euro rocznie. Z tego powodu związkowcom nie udało się pozyskać poparcia społeczeństwa dla swojej akcji.
Ugięli się ostatecznie pod naciskiem rodzimego przemysłu turystycznego — wystąpili przeciwko nim wspólnie hotelarze, biura podróży i linie lotnicze i gwałtownym atakiem ze strony dyrektora generalnego IATA, Giovanni Bisignaniego. — To nie jest czas na strajki. Trzeba negocjować i w ten sposób wypracować porozumienie — mówił. Na razie strajk jest zawieszony.
W oświadczeniu związek kontrolerów UNSCA wyjaśnia, że związkowcy rozumieją trudną sytuację branży w Hiszpanii i kłopoty, jakie ich akcja miałaby dla klientów linii lotniczych. Tymczasem niepewność co do tego czy strajk się odbędzie już zmniejszyła rezerwacje na loty do Hiszpanii.
Teraz przewoźnicy i organizacje turystyczne obawiają się, że liczba przyjezdnych może nadal spadać z powodu niepewności co tego, czy strajk ostatecznie będzie, czy nie. —Wolelibyśmy usłyszeć, że strajk został odwołany, a nie że został zawieszony do końca sierpnia — mówił Juan Inacio Lema, prezes AENA — hiszpańskiego Urzędu Lotnictwa Cywilnego Dodał, że jest gotów negocjować ze związkowcami w celu osiągnięcia porozumienia tak szybko, jak to tylko jest możliwe. Nadal trwają negocjacje zarządu i pilotów oraz stewardes zatrudnionych w Polskich Liniach Lotniczych Lot.