Prezes irlandzkich niskokosztowych (bo nie tanich) linii lotniczych Ryanair, Michael O'Leary przygotowuje swoich klientów do podwyżek cen.
Michael O'Leary znany jest z tego, że jest gotów powiedzieć wszystko, aby tylko zaistnieć w mediach. Obojętne, czy jest to plan wprowadzenia płatnych toalet, wprowadzenia miejsc stojących, aby na pokład można było wprowadzić więcej pasażerów, wprowadzenia specjalnej dopłaty dla otyłych pasażerów, obietnicy sprzedawania na pokładach samolotów (po 9 euro za paczkę) bezdymnych papierosów, które będzie można „palić” podczas lotów, wreszcie skasowania na krótkich rejsach jednego pilota, bo w razie potrzeby samolot może z powodzeniem pilotować któraś ze znacznie niżej opłacanych stewardes.
— Podczas takiego rejsu większość czynności i tak wykonuje komputer — argumentował O'Leary. — W ciągu ostatnich 25 lat podczas których wykonaliśmy 10 mln lotów i tylko raz zdarzyło się, że pilot miał atak serca, a przy tym i tak udało mu się bezpiecznie wylądować — mówił. Zdaniem prezesa Ryanaira drugi pilot odpowiada jedynie za to, że „pierwszy koleś nie uśnie, albo nie popsuje któregoś z komputerów. W swoich wygłupach nawet udało mu się „wkręcić” europejski urząd kontroli lotnictwa Eurocontrol, a rzeczniczka tej instytucji, Kyla Evans oficjalnie oświadczyła, że taka oszczędność, ze względu na bezpieczeństwo lotów nie wchodzi w rachubę. Z kolei przewodniczący Stowarzyszenia Pilotów Komunikacyjnych w Irlandii, Evan Cullen przypomniał, że pilot, który rzeczywiście wylądował cierpiąc na atak serca, natychmiast potem zmarł, a rodzina domaga się od pracodawcy wyjaśnień.
Nie wytrzymali także piloci Ryanaira. Jeden z nich, Morgan Fisher który odpowiada za szkolenie pilotów w bazie Ryanaira w Marsylii napisał list do „Financial Timesa”. List ma niby-żartobliwą formę, ale jego przesłanie jest bardzo poważne: jako szef linii wożącej miliony pasażerów rocznie nie masz prawa żartować sobie z bezpieczeństwa tych przewozów. „Jako pracownik Ryanaira doskonale rozumiem dążenia do redukcji kosztów wszędzie tam, gdzie jest to możliwe. Zaś kiedy jakieś koszty uda się obniżyć, to oszczędzone pieniądze pozwalają obniżyć ceny płacono przez pasażerów. W tej sytuacji proponowałbym, aby prezesa firmy zastąpić którymś z członków personelu pokładowego, którzy zarabiają rocznie netto 13,2 tys. euro.
W ten sposób Ryanair oszczędziłby nie tylko miliony euro wydawanych dotychczas na pensje prezesa, ale i na wszystkich dodatkach i opcjach na akcje, które wchodzą w skład jego wynagrodzenia. Nie byłoby tutaj potrzeby zwracania się o zezwolenie na taką zmianę ani do Eurocontrol, ani do Boeinga, który miałby ewentualnie zmienić wyposażenie kabiny” — pisał Fisher. Na reakcję nie trzeba było długo czekać. W imieniu O'Leary'ego wypowiedział się rzecznik linii. — Michael jest zdania, że personel pokładowy byłby znacznie lepszym prezesem, niż jest on sam, ponieważ wymagania nie są zbyt wysokie. Skoro bylibyśmy w stanie wykształcić stewardesy do pilotowania samolotów, możemy je wytrenować również tak, by były w stanie przejąć obowiązki Michaela.