19 nikt nie potrafił odpowiedzieć na pytanie, czy 20 września 15 kopalń Kompanii Węglowej stanie na cztery godziny na każdej zmianie i czy w ogóle będą jeszcze kolejne mediacje.
– Cieszę się z tego porozumienia. Szkoda tylko, że znów musieliśmy grozić strajkiem. Dobrze, że zostało ono podpisane, zwłaszcza po tym, gdy wybuchła afera węglowa – tłumaczy Wacław Czerkawski, wiceprzewodniczący Związku Zawodowego Górników w Polsce. – Udało się osiągnąć porozumienie w kwestii płacowej, czyli zachować ubiegłoroczny fundusz płac mimo niższego zatrudnienia w spółce, co przekłada się na podwyżki średnio o 2 – 3 proc. – tłumaczy. Pytany o to, czy jest pewien, że kopalnia Halemba, o którą toczył się bój, nie zostanie zamknięta (KW miała wobec niej takie plany), odpowiada, że ma nadzieję, iż zakład ten dostanie swoją szansę. Ostateczne decyzje będą podejmowane w przyszłym roku (to najbardziej nierentowna kopalnia w Polsce, w 2009 r. przyniosła 323 mln zł straty netto).
– W latach 90. Bogdanka też była szykowana do zamknięcia, a dziś jest najlepszą kopalnią w kraju – przypomina Czerkawski.
Tak napiętej sytuacji w branży górniczej nie było od lat. Od czwartku emocje podgrzewały zarzuty korupcyjne dla najważniejszych osób w branży. Dodatkowo górnicy bali się, że przez nieobecność w piątek prezesa Kompanii na rozmowach (Mirosławowi K. postawiono zarzuty korupcyjne) nie będzie można podpisać stosownego porozumienia.
Związkowcy po referendum na początku września, w którym 92 proc. załóg 15 kopalń powiedziało „tak” dla strajku, żądali, by w mediacjach brał udział wicepremier i minister gospodarki Waldemar Pawlak, który nadzoruje branżę węglową. „Rz” powiedział jednak, że wierzy w rozsądek związkowców i zarządów firm węglowych, dlatego to im pozostawia sprawy mediacji. Podtrzymał jednak swoje zdanie na temat kopalni Halemba. – Jest najbardziej nierentowna i najbardziej niebezpieczna. Dobrze byłoby rozważyć jej zamknięcie, a załodze zapewnić lepsze miejsca pracy – mówił Pawlak.
Zapowiedziany przez sztab protestacyjny trzyetapowy strajk (po poniedziałkowym 4 października kopalnie miały stanąć na dobę, 18 października na dwie – tzw. strajk kroczący) kosztowałby Kompanię około 160 mln zł wskutek utraty przychodów z tytułu niewydobytego węgla oraz konieczności ponoszenia kosztów stałych niezależnych od wydobycia.