Rosyjska firma Transnieft, odpowiedzialna za przesył ropy do Europy, przygotowuje list do Komisji Europejskiej z informacją o możliwym wstrzymaniu dostaw surowca bądź problemach z jego dostawą. Rosyjska ropa do Europy południowej płynie systemem rurociągów Ukrainy, w tym odcinkiem Mozyr (na Białorusi) - Brody (na Ukrainie) i tu tkwi źródło problemów. Ukraina bowiem, zgodnie z umową z Białorusią, zaczęła tłoczyć do tego kraju ropę wenezuelską z Odessy do Brodów i dalej rurociągiem w kierunku rafinerii Mozyr.

I ten ostatni odcinek przesyłu może spowodować kłopoty - bo to część naftociągu "Przyjaźń", który transportuje rosyjski surowiec do rafinerii na Słowacji, w Czechach, na Węgrzech i w Chorwacji. By ropa wenezuelska popłynęła z portu w Odessie do Mozyru trzeba wstrzymać przesył w tradycyjnym kierunku - czyli na zachód do krajów unijnych. Przedstawiciel Transniefti Igor Djomin powiedział dziś, że decyzja o transporcie ropy wenezuelskiej na Białoruś powoduje ryzyko dla rosyjskiego eksportu do Europy. Ukraińska firma Ukrtransnafta zaczęła tłoczyć dopiero pierwszy z zaplanowanych transportów wenezuelskiego surowca. Ukraina i Białoruś zawarły umowy o przesyle w sumie 8 mln t surowca w ciągu najbliższych trzech lat. Władze w Mińsku zdecydowały się na ten "desperacki krok" z powodu konfliktu z Moskwą o cła. Rosjanie zgodzili się na eksport taniej ropy dla białoruskich rafinerii, ale tylko na potrzeby produkcji paliwa dla tego kraju. Natomiast dodatkowe dostawy obłożyli wysokim cłem, by białoruskie firmy nie zarabiały na eksporcie paliwa wyprodukowanego z "taniej rosyjskiej ropy". Prezydent Aleksandr Łukaszenka postanowił więc poszukać pomocy w Wenezueli i stamtąd sprowadzić ropę, mimo że jest ona znacznie droższa od rosyjskiej. Eksperci szacują, że koszty sięgają 85 dolarów za baryłkę.

Specjaliści rynku naftowego uważają, że list Transniefti do Brukseli na pewno wywoła pożądany przez Rosjan skutek i jednak rafinerie europejskie nie będą miały kłopotów z dostawami.

- Nawet gdyby ta awantura trwała kilka dni i faktycznie rosyjska ropa nie dotarła do kilku krajów, to przestoju w rafineriach nie będzie - mówi anonimowo jeden z ekspertów. - Przede wszystkim każdy z krajów unijnych ma zapasy surowca. Poza tym najważniejsze zakłady - w Czechach czy na Węgrzech mają alternatywne wobec "Przyjaźni" drogi dostaw ropy, mogą korzystać z rurociągów z południa Europy, choć te dostawy byłyby droższe - dodaje. Zagrożenie, o którym informuje Transnieft, dotyczy przede wszystkim rafinerii należących do PKN Orlen - w ramach czeskiego koncernu Unipetrol czyli Litwinow i Kralupy, oraz do węgierskiej firmy MOL, będącej udziałowcem słowackiego Slovnaftu.