Straty samych tylko lotnisk i przewoźników szacowane są wstępnie na 160 mln euro. Rząd ogłosił stan alarmowy, pierwszy stopień stanu wyjątkowego.Powodem protestu było przyjęcie przez rząd dekretu, który odebrał kontrolerom prawo do nadgodzin. Wkrótce ci, bez uprzedzenia, zaczęli masowo opuszczać miejsca pracy. Jako pierwsze stanęły lotniska w Madrycie i na Balearach. Zaraz potem taki sam los spotkał pozostałe.
Nie pomogły monity Ministerstwa Przemysłu ani rządu, kontrolerzy wrócili do pracy dopiero w sobotę po południu, kiedy rząd ogłosił ujęty w konstytucji stan alarmowy. Zgodnie z nim lotniska przeszły pod rozkazy dowództwa Sił Powietrznych, a kontrolerzy, którzy nie stawiliby się do pracy, odpowiadaliby przed trybunałem wojskowym za niewykonanie rozkazu.Stan alarmowy potrwa do 19 grudnia. Niewykluczone, że zostanie przedłużony, by podobny chaos nie powtórzył się w święta.
[i] Korespondencja z Barcelony[/i]