Estoński rząd powołał komisję międzyresortową, która rozpoczęła rozmowy z krajowym operatorem gazowym Eesti Gaas. Spółkę kontroluje Gazprom (37 proc.) i niemiecki E.On (33,7 proc.). Rosjanie są jedynymi dostawcami gazu dla Estonii. W tym roku ma to być 0,9 mld m3.

Estoński premier Andrus Ansip zapowiedział, że dostawy gazu trzeba zróżnicować, ale póki magistrale gazowe należą do Eesti Gaas, to „nie spodziewajmy się, że przyjdą do nas inni dostawcy, poza Gazpromem".

Rząd chce namówić właścicieli Eesti Gaas do dobrowolnego zrzeczenia się gazociągów. Dopiero potem sięgnie po wykup spółki.

W Eesti Gaas zdają sobie sprawę, że jeżeli zostanie uchwalona ustawa o wprowadzeniu Trzeciego Pakietu Energetycznego Unii, to firmie grozi podział na transportową i dostawczą. Dlatego już dziś deklaruje udostępnienie gazociągów innym firmom.

Na razie Estonia, podobnie jak Łotwa, kupuje rosyjski gaz ze zniżką 15 proc.. Obu stronom zależy więc na kompromisie. Zdaniem rosyjskich ekspertów Estonia działa z większym wyczuciem aniżeli Litwa, której otwarta wojna z Gazpromem odbija się drogim gazem.