Centralna Stacja Ratownictwa Górniczego w Bytomiu prowadzi od ponad dwóch lat specjalne interaktywne szkolenia dyspozytorów, rocznie dla ponad 300 osób. Andrzej Plata, kierownik działu ratownictwa ds. szkolenia w Centralnej Stacji Ratownictwa Górniczego i pomysłodawca projektu przyznaje, że już są efekty tych szkoleń. – Jeden z dyspozytorów, który nie prowadził wcześniej żadnej akcji pożarowej, a musiał to zrobić tydzień czy dwa po szkoleniu i przyznał, że bardzo mu się to przydało – powiedział „Rz" Andrzej Plata.
Szkolenia w symulatorze polegają na tym, że przy pomocy programu komputerowego opracowanego przez IMG PAN W Krakowie opracowano kilkanaście sytuacji pożarowych, czasem też z wybuchem metanu. Symulator to pomieszczenie quasi – dyspozytornia z telefonami, a na ekranie schemat kopalni z wskaźnikami m.in. stężeń gazów, prędkości powietrza. Scenariusz gry pożarowej jest zbliżony do rzeczywistości.
- Po informacji o miejscu pracy załóg górniczych i zastępów dyżurujących następuje start około półgodzinnej symulacji. Koło dyspozytora siedzi instruktor – obserwator oceniający jego działanie, a po drugiej stronie słuchawki jest moderator, który wciela się w różne role symulując działania pracowników na dole w reakcji na polecenia dyspozytora – tłumaczy Plata. Moderator czasami sprzeciwia się wykonaniu poleceń dyspozytora tak, by sprowokować go do właściwego działania. Instruktor zaś nie wtrąca się do przebiegu szkolenia póki kursant nie popełni rażącego błędu. - Dyspozytor musi zadzwonić „na dół" i zweryfikować wskazania czujników, skoro pokazują przekroczenie norm. Musi podjąć działania dotyczące wycofania ludzi wydając polecenia sztygarowi lub też przodowemu. Musi wiedzieć, w którym kierunku wycofać ludzi z rejonu zagrożenia – wylicza Plata.
Dyspozytorzy traktują szkolenie bardzo poważnie. Przyznają, że Centralna Stacja Ratownictwa Górniczego funduje im „niezłe atrakcje". I rzeczywiście na dźwięk telefonu w symulatorze reagują nerwowo tak, jakby działo się to naprawdę w dyspozytorni w kopalni.
- Ale dla niektórych to jedyna trafiająca metoda szkolenia, poza tym zmusza do dyskusji. Oni w grupach potem rozmawiają miedzy sobą o tym, kto popełnił jaki błąd i to jest ważne – mówi Plata. Dodaje jednak, że często błędy zdarzają się i doświadczonym pracownikom, bo po prostu gubi ich rutyna.