Strona społeczna czeka na decyzję sądu apelacyjnego, do którego trafiła sprawa zabezpieczenia przez spółkę 20 mln zł na wypadek strajku. Związkowcy, choć uważają, że przeprowadzenie strajku w obecnej sytuacji byłoby legalne, postanowili poczekać na ostateczne rozstrzygnięcie sądowe.
– Postanowiliśmy wstrzymać się z radykalnymi decyzjami do orzeczenia sądu, teraz żadnych ruchów nie będzie. Nie chcemy nikomu dawać pretekstu do twierdzenia, że działamy niezgodnie z prawem i nie chcemy na to narażać załogi JSW – powiedział „Rz" Roman Brudziński, wiceszef „Solidarności" w Jastrzębiu.
Na razie związkowcy przeprowadzili strajk ostrzegawczy w lipcu (kopalnie nie wydobywały węgla po dwie godzin na każdej ze zmian), urządzali również pikiety. Kolejnym krokiem ma być całkowite zatrzymanie kopalń. Doba takiego postoju kosztuje spółkę ponad 30 mln zł z tytułu niewydobytego surowca.
A na kompromis się nie zanosi, bo prezes JSW Jarosław Zagórowski nie zamierza ustąpić związkowcom.
– Nie ulegniemy presji związków. W czerwcu byliśmy gotowi na większe ustępstwa niż teraz, gdy sytuacja rynkowa jest coraz słabsza. Nie zgodzimy się na 7 proc. podwyżki pensji zasadniczej, bo to roczny wzrost kosztów stałych o 130 mln zł. Daliśmy załodze podwyżki w części zmiennej, co daje 5–6 proc. wzrostu wynagrodzeń. Ustąpiliśmy też związkom i godzimy się na 2,8 proc. podwyżki pensji zasadniczej, czyli o poziom prognozowanej inflacji, ale od sierpnia tego roku. I zaznaczamy, że jeśli inflacja będzie wyższa, wyrównamy to w postaci jednorazowej premii – mówił „Rz" Zagórowski. – Myślę, że związkowcy będą mieli kłopot ze strajkiem, bo załoga nie jest do niego przekonana. Zwróciliśmy się do sądu o zabezpieczenie 20 mln zł roszczeń w wypadku organizacji akcji strajkowych. Musimy pamiętać o odpowiedzialności cywilnej za strajk nieadekwatny do celu, a więc za bezprawne wyrządzenie szkody majątkowej – dodaje.