Europa była przed laty pionierem telefonii komórkowej. Jednak wraz z rozwojem nowych technologii, przesyłu danych i Internetu wyprzedziły ją USA i Azja.
– Czas wrócić na miejsce kierowcy – oświadczyła Nellie Kroes, unijna komisarz ds. agendy cyfrowej. Holenderka przedstawiła wczoraj założenia reformy, którą zapowiedzieliśmy w „Rz" 11 września. Jej celem jest ujednolicenie podzielonego dziś rynku, tak aby firmy mogły swobodnie konkurować między sobą we wszystkich 28 państwach, bez konieczności spełniania odrębnych narodowych wymogów.
Dzięki temu łatwiej im będzie inwestować w nowe technologie i konkurować na globalnym rynku. A klienci indywidualni zyskają dostęp do lepszej i tańszej oferty.
Propozycja nie spotkała się jednak z pełną aprobatą odbiorców. Organizacje konsumenckie krytykują, że obietnica zakończenia roamingu jest mało konkretna. Wbrew zapowiedziom Kroes nie zdecydowała się na obowiązkowe zniesienie opłat za roaming (dodatkowe opłaty uiszczane w komunikacji międzynarodowej w telefonii komórkowej) od 1 lipca 2014 roku. Od tego momentu zakazane będzie tylko pobieranie opłat za połączenia przychodzące i obniżony limit dla połączeń wychodzących do 19 eurocentów za minutę (obecnie 24 eurocenty). Kroes ma natomiast nadzieję, że w praktyce roaming zniknie, bo operatorzy będą zachęcani do oferowania identycznych pakietów w całej Unii. Ci, którzy tego nie zrobią, będą musieli dać klientom prawo rozdzielenia oferty na dwie części i korzystania w roamingu z oferty innego operatora, bez konieczności kupowania nowej karty SIM. Oferowanie tańszych pakietów ma firmom ułatwić europejski paszport, czyli możliwość świadczenia usług w całej UE, jeśli mają autoryzacje choćby w jednym państwie. BEUC, unijna federacja konsumentów, skrytykował też plan dotyczący tzw. neutralności sieci, czyli zniesienia dyskryminacji w dostępie do Internetu.
Chodzi przede wszystkim o to, aby oferowana szybkość łącza była zgodnie z umową taka sama dla każdego nabywcy i dla każdej konsultowanej strony. To nie podoba się operatorom, którzy wolą sprzedać więcej umów, zakładając, że nie każdy w takim samym stopniu i w tym samym czasie będzie korzystał z Internetu. W propozycji KE jest zbyt wiele luk, które pozwolą operatorom na kontynuowanie dyskryminacyjnych praktyk oraz nieuczciwe forsowanie swoich usług – powiedziała Monique Goyens, dyrektor generalna BEUC. Komisja Europejska argumentuje, że nie może zagwarantować pełnej neutralności sieci, bo przecież niektórzy odbiorcy muszą być traktowani wyjątkowo. Na przykład szpitale dokonujące zabiegów lekarskich online. Mimo że ze zbyt ambitnych planów Nellie Kroes wycofała się pod presją operatorów, to i oni nie są w pełni szczęśliwi i nie uważają, że reforma przyniesie tak potrzebne ożywienie w europejskiej branży telekomunikacyjnej. Europejska organizacja ETNO skrytykowała ją m.in. za zbyt mało odważne próby ograniczenia obciążeń administracyjnych.