Chodzi o nowelę ustawy o gospodarowaniu nieruchomościami Skarbu Państwa z 2011 r., w myśl której dzierżawcy użytkujący ponad 428,5 ha ziemi powinni zwrócić 30 proc. tej ziemi do zasobu Agencji Nieruchomości Rolnych. Potencjalnie zwrot mógłby dotyczyć 135,7 tys. hektarów. "Wyłączenie" części gruntów jest dobrowolne. Ci dzierżawcy, którzy zgodzą się oddać ziemię, mogą liczyć na prawo pierwszeństwa w zakupie użytkowanej przez siebie ziemi.
Niektórzy dzierżawcy nie wyrazili jednak zgody na zwrot części gruntów. Mogą oni nadal je dzierżawić, do chwili wygaśnięcia umowy, ale za to tracą prawo pierwszeństwa jej zakupu. Dotyczy to ponad 400 umów pozwalających na dzierżawę ok. 180 tys. ha, z czego ANR mogłaby odzyskać ponad 57 tys. ha. Najczęściej na zmianę warunków dzierżawy nie zgodziły się osoby, których umowy kończą się za 10-15 lat. Ale po zakończeniu umowy będą oni musieli zwrócić grunty, które zostaną podzielone i sprzedane rolnikom.
Agencja oferuje działki, których powierzchnia jest taka jak średnia gospodarstwa w danym województwie. Za zgodą izb rolniczych sprzedawane nieruchomości mogą być powiększone o 50 proc.
Jak mówił Świętochowski, w tym i w ubiegłym roku do państwowego zasobu wróciło od dzierżawców ponad 45 tys. hektarów. Ziemia ta zostanie sprzedana w 2014 r. Wyjaśnił, że pozostałe grunty z tzw. włączeń wrócą do Agencji w kolejnych latach ze względu na to, że niektórzy z dzierżawców muszą dokończyć realizację unijnych programów.
Prezes Agencji podkreślił, że ziemia oferowana na przetargach ograniczonych, a więc kierowanych do rolników, uzyskuje bardzo wysokie ceny. "Jest to dowód na to, że są to dobre ziemie o dużej przydatności rolniczej, jak również świadczy to o sile gospodarstw rodzinnych" - powiedział szef ANR. Jak zauważył, proces transformacji spowodował, że powstała w Polsce duża ilość silnych gospodarstw. Dzięki zasobowi, w ciągu 20 lat funkcjonowania ANR utworzono ponad 5 tys. gospodarstw o powierzchni powyżej 100 hektarów. I te gospodarstwa stwarzają popyt i konkurują o zakup ziemi - tłumaczył.