Coraz prostsze taryfy
Kilka lat temu, zanim regulatorzy postanowili wyeliminować z kosztów operatorów komórkowych ich wzajemne rozliczenia podnoszące ceny detaliczne, minuta rozmowy w sieci komórkowej w Polsce kosztowała ok. 60 gr i więcej. Dziś minuta kosztuje (po wyczerpaniu puli z abonamentu) 19–29 gr, a w pojemnych abonamentach „no limit" jej cena jest niemal niezauważalna. Potaniały również esemesy i ememesy, a przychody każdego z operatorów spadły o blisko ?2 mld zł w ciągu ostatnich sześciu lat. W 2008 r. największe sieci komórkowe: Orange, T-Mobile i Plus, miały wpływy wynoszące odpowiednio: 8,62 mld zł, 8,04 mld zł i 8,48 mld zł. Rok 2013 zakończyły z przychodami w wysokości 6,62 mld zł, 6,65 mld zł i 6,68 mld zł.
Jak wynika z rozmów z operatorami, z powodu spadku cen usług trudniej zarabia się im na urządzeniach takich jak telefony komórkowe (większość, a w przypadku P4 prawie 100 proc., sprzedaży to obecnie smartfony), laptopy czy tablety.
Ponieważ za sprawą tanich połączeń trudno walczyć o klienta na promocje cenowe, postawiono na prostotę taryf i przejrzystość ofert i coraz trudniej jest firmom telekomunikacyjnym przemycać w nich opłatę za urządzenie końcowe. Dokładniej widać, gdzie bardziej opłaca się kupić takie urządzenie: u operatora w ofercie za złotówkę (w Plusie – za 3 zł), czy może lepiej na raty w sklepie RTV/AGD lub internetowym.
Finansowanie zamiast subsydiowania
Rzut oka w sprawozdania finansowe operatorów pokazuje, że telekomy nie nastawiają się na zyski ze sprzedaży urządzeń. Gdyby liczyły na szybki zarobek w postaci różnicy między ceną zakupu urządzenia (mają od dostawców pokaźne rabaty w hurcie) a ceną, po jakiej sprzedają średnio aparat użytkownikowi – notowałyby w skali roku pokaźne straty. Dla przykładu, przychód komórkowej sieci Orange ze sprzedaży telefonów, tabletów i laptopów w 2013 r. wyniósł 149 mln zł. Wydatki poniesione na sprzedane telefony i inne urządzenia (dokładnego rozbicia nie ma) – około 1,5 mld zł. P4 mógł zanotować w ub.r. około 250 mln zł przychodów ze sprzedaży urządzeń elektronicznych, ale z jego prospektu obligacji widać, że koszty zakupów także były dużo wyższe.
W Stanach Zjednoczonych operatorzy, zamiast używać pojęcia „subsydiowanie", mówią już o „finansowaniu" zakupu aparatu dla użytkownika. – Model biznesowy koncentrujący się bardziej na finansowaniu niż dotowaniu urządzeń oznaczałby transformację branży – mówił niedawno Randall Stephenson, prezes AT&T, na spotkaniu z inwestorami. Podkreślał też, że operatorom coraz trudniej jest zaspokajać potrzeby konsumentów przyzwyczajonych, że co kilkanaście miesięcy wymieniają telefon na nowy.
Polscy operatorzy również próbują zerwać z nawykiem użytkowników i przejść od „subsydiów" do „finansowania" aparatów, czyli de facto udzielania kredytów na zakup urządzenia. Przejawem takiego podejścia jest ratalna sprzedaż urządzeń (i podpisywanie z klientem dwóch umów: jednej na abonament, drugiej – często dłuższej – na zakup urządzenia) oraz coraz większa popularyzacja ofert bez aparatu w Play i Orange (pod marką Nju Mobile).