Na razie nie wiadomo czy Winterkorn wiedział o montowaniu aplikacji umożliwiającej manipulacje wielkością emisji szkodliwych dla środowiska gazów wydalanych przez silniki diesla. Wiadomo natomiast, że sprawa dotyczy 11 mln pojazdów z silnikami diesla montowanymi w autach Volkswagena, Seata, Skody i Audi. Ok pół miliona takich aut zostało sprzedanych w USA, a ok 100 tys. w Polsce - według informacji firmy analitycznej Samar.
Przesłuchanie prezesa w sprawie zakłamywania danych dotyczących emisji spalin w niektórych silnikach diesla, co zostało przypadkiem wykryte w Stanach Zjednoczonych, rozpoczęła się już we wtorek popołudniu w siedzibie koncernu w Wolfsburgu. Na razie Winterkorn występuje wszędzie gdzie się da, przeprasza i zapewnia, że śledztwo odbędzie się przy otwartej kurtynie. Nic nie wskazuje jednak, aby z własnej woli miał się podać do dymisji. Rada nadzorcza ma jednak bardzo trudną decyzję do podjęcia, bo nadal nie wiadomo kto tak naprawdę jest winien oszustwa - czy wiedza zatrzymała się na poziomie inżynierów, informatyków, czy jednak wiedział o tym zarząd. I czy sam Winterkorn był świadom przekrętu z zaniżaniem wskaźników emisji, czy też nie.
Sam prezes w swoim wystąpieniu wideo, transmitowanym przez większość nie wspomniał ani słowem o możliwości podania się do dymisji. Mimo, że tylko w ciągu dwóch dni akcjonariusze stracili prawie 24 mld euro.
Zdaniem analityków jest duże prawdopodobieństwo, że bardzo skrupulatnemu Winterkornowi , który z cyrklem i miarką badał komponenty konkurencji (słynne są jego zdjęcia ze stoiska Hyundaia podczas jednej z wystaw samochodowych), nie powiedziano o nowatorskim sposobie obniżenia emisji spalin w autach grupy.
—Ale skoro nie powiedziano, to znaczy,że w Volkswagenie nie ma prawidłowego obiegu informacji - uważa Arndt Ellinhorst, analityk w Evercore ISI.