250 mld zł na obronę polskiego nieba

NATO chce zwiększyć zdolności do obrony przeciwlotniczej i przeciwrakietowej o 400 proc. Akurat w tym obszarze Polska wykazuje się zdumiewającą konsekwencją. Co ważne, część ogromnych wydatków trafi do polskich firm zbrojeniowych.

Publikacja: 11.06.2025 04:32

Wyrzutnia systemu obrony powietrznej IRIS-T SLM firmy Diehl Defence do obrony powietrznej krótkiego

Wyrzutnia systemu obrony powietrznej IRIS-T SLM firmy Diehl Defence do obrony powietrznej krótkiego i średniego zasięgu w Europie

Foto: Sebastian Gollnow / DPA / dpa Picture-Alliance via AFP

Potrzebujemy wzrostu zdolności w obronie powietrznej i przeciwrakietowej o 400 proc. – powtórzył w poniedziałek Mark Rutte, sekretarz generalny NATO, na spotkaniu w londyńskim Chatham House. Ta wypowiedź związana jest z tym, że już za dwa tygodnie w holenderskiej Hadze ma się odbyć szczyt NATO. Szczegółów nie zdradził, ponieważ są to kwestie objęte tajemnicą.

Oprócz tego, że państwa członkowskie wyznaczą na nadchodzącym szczycie nowe cele dotyczące wydatków na obronność (3,5 proc. PKB) i na infrastrukturę (1,5 proc. PKB), kluczowe będzie wyznaczenie nowych tzw. celów zdolnościowych. Chodzi o to, by poszczególne kraje miały odpowiednią, zaplanowaną przez sojusz, liczbę czołgów, samolotów czy właśnie systemów do obrony przeciwlotniczej i przeciwrakietowej. Mnożą się „kopuły” do obrony nieba.

Czytaj więcej

„Złota kopuła” Trumpa nabiera kształtów. Tak kosztownego systemu obrony jeszcze nie było

Wspólna europejska kopuła nie obroni nas przed rosyjskimi pociskami

W ostatnich miesiącach to już kolejne podkreślenie tego, jak istotną rolę na współczesnym polu walki pełni obrona powietrzna. Także prezydent Donald Trump zapowiedział stworzenie nad Stanami Zjednoczonymi tzw. złotej kopuły, która ma chronić ten kraj głównie przed różnego rodzaju pociskami – m.in. tymi hipersonicznymi. Jej koszt Trump oszacował na ok. 175 mld dolarów, czyli 700–800 mld zł. Ma być gotowa na koniec jego kadencji, a więc na koniec 2028 r., ale to może być bardzo trudne do osiągnięcia.

Z kolei już w 2022 r. w Europie powstała European Sky Shield Initiative (ESSI), której celem jest integracja wspólnych zakupów w obszarze obrony powietrznej, ale ten program nie wykracza właściwie poza obszar nabywania nowego uzbrojenia. Mimo że o tym projekcie było głośno nad Wisłą, szczególnie przy okazji wyborów parlamentarnych w 2023 r., to z punktu widzenia Wojska Polskiego nie przełożyło się to na żadne konkrety. Wbrew zapowiedziom polskiego premiera nie ma obecnie realnych planów, by budować wspólną, europejską kopułę, która ma nas chronić przed samolotami i pociskami z Rosji. 

Za to na początku 2024 r. Brytyjczycy utworzyli w pewnym sensie konkurencyjną inicjatywę o nazwie Diamond. Co na to polskie Ministerstwo Obrony Narodowej? – Resort obrony narodowej uważnie obserwuje wszelkie inicjatywy międzynarodowe mające na celu wzmocnienie europejskiej współpracy w obszarze obrony powietrznej. Takimi inicjatywami są właśnie m.in.: niemiecki ESSI i brytyjski Diamond. W rzeczywistości te inicjatywy mogą przyczynić się do zintegrowania systemów obrony powietrznej w ramach NATO i UE, co może zwiększyć efektywność obrony poprzez współpracę międzynarodową i wspólne zakupy sprzętu – odpowiedzieli urzędnicy resortu. 

Polska prymusem przyszłości. W obronie przeciwlotniczej i przeciwrakietowej wyprzedzamy NATO

Jak na tym tle wygląda Polska? Biorąc pod uwagę, że często nasze programy zbrojeniowe są realizowane tylko częściowo, a z wielkich planów tylko niektóre udaje się zrealizować (vide jeden patrolowiec Ślązak, który powstał zamiast siedmiu planowanych korwet, realizowany od kilkunastu lat zakup okrętów podwodnych, który wciąż nie może się skończyć podpisaniem umowy, czy notoryczne kupowanie sprzętu bez wystarczającej ilości amunicji), to sposób, w jaki realizujemy budowę zintegrowanej, wielowarstwowej obrony przeciwlotniczej i przeciwrakietowej jest wręcz pozytywnie zdumiewający.

I co ważne, pokazuje ponadpartyjną ciągłość w działaniu instytucji państwa. Za górną warstwę naszego systemu odpowiada program „Wisła”, czyli upraszczając patrioty. Mogą on strącić pociski przeciwnika w odległości nawet stu kilometrów. Dwie pierwsze baterie już są w Polsce i osiągnęły operacyjność, a kolejnych sześć trafi do nas w latach 2027–2029. Niektóre komponenty, jak np. kabiny dowodzenia czy wyrzutnie pocisków, będą już produkowane przez polski przemysł zbrojeniowy – m.in. przez wchodzącą w skład Polskiej Grupy Zbrojeniowej Hutę Stalowa Wola. Zasadniczo „Wisła” ma chronić naszą infrastrukturę krytyczną, jak porty czy elektrownie.

Czytaj więcej

Nowy kontrakt dla polskiej zbrojeniówki. Chodzi o Patrioty

Średnią warstwą naszego systemu jest „Narew”, której mamy docelowo kupić 23 baterie, a dostawy mają się zakończyć w połowie przyszłej dekady. Jest to tzw. krótki zasięg, czyli ok. 25 km. Co kluczowe, będzie to w dużej mierze produkt polskiego przemysłu. Kupione od Brytyjczyków pociski Camm mają być produkowane w Polsce, a ich kolejna wersja może zwiększyć zasięg całego systemu. System Narew ma chronić związki taktyczne Wojska Polskiego. Z kolei najniższą warstwę tego systemu o bardzo krótkim zasięgu stanowi program „Pilica”, którego kupimy 21 baterii. Aż 16 z nich ma chronić system Patriot. 

– W tej dziedzinie my wyprzedzamy NATO. Sojusz dochodzi do wniosków, do których my doszliśmy pięć lat temu. Trzeba optymalizować wykorzystanie systemu, zintegrować jego komponenty, bo tego sprzętu jest mało – nasycenie zawsze będzie za małe – wyjaśnia „Rz” gen. Michał Marciniak, który jest m.in. pełnomocnikiem ministra obrony narodowej do spraw budowy systemu zintegrowanej obrony przeciwlotniczej i przeciwrakietowej. – My budujemy system sieciocentryczny, który zapewnia optymalizację działania poszczególnych komponentów, a nie całych systemów. To działa tak, że radar może być np. w Olsztynie, a wyrzutnia pocisków w Białymstoku. Tracąc radar danej baterii, można korzystać z innego, czyli system dalej działa. A w starych systemach to już wyłączało daną jednostkę, ponieważ one nie były połączone. Upraszczając, można powiedzieć, że widzi „Narew”, a strzela „Wisła” albo na odwrót. Po prostu to jest połączony system – tłumaczy wojskowy.

Tanio się nie da. Ale na budowie skorzysta polski przemysł zbrojeniowy

Zbudowanie tak złożonego i kompleksowego systemu ma jednak swoją cenę. Poza tym, że w sumie zabierze nam to kilkanaście lat, to podatnicy za cały system obrony polskiego nieba zapłacą ok. 250 mld zł. Jest to zdecydowanie najdroższy program modernizacyjny Wojska Polskiego. Doświadczenia z Ukrainy pokazują jednak, że jest to kluczowy system dla obrony przez rosyjskim atakiem – Ukraińcy wciąż proszą o kolejne tego typu systemy.

Dużym plusem jest także to, że przy budowie systemu „Narew” mocno skorzysta polski przemysł zbrojeniowy, któremu zagwarantowano transfer wiedzy od brytyjskiego koncernu MBDA. To w przyszłości powinno także obniżyć koszty funkcjonowania tego systemu w Wojsku Polskim. Z kolei minusem wciąż jest brak zdolności antydronowych w odpowiedniej liczbie.

Czytaj więcej

Okręty podwodne znów podtopione. Spektakularna porażka programu „Orka”

Czy skorzystamy jakoś na międzynarodowym ożywieniu w temacie obrony przeciwlotniczej i przeciwrakietowej? Szanse na to wydają się stosunkowo niewielkie, ponieważ zdecydowana większość komponentów naszego systemu jest już zakontraktowana, a to, co robimy, jest bardziej zaawansowane niż większość innych projektów sojuszników w NATO.  

Potrzebujemy wzrostu zdolności w obronie powietrznej i przeciwrakietowej o 400 proc. – powtórzył w poniedziałek Mark Rutte, sekretarz generalny NATO, na spotkaniu w londyńskim Chatham House. Ta wypowiedź związana jest z tym, że już za dwa tygodnie w holenderskiej Hadze ma się odbyć szczyt NATO. Szczegółów nie zdradził, ponieważ są to kwestie objęte tajemnicą.

Oprócz tego, że państwa członkowskie wyznaczą na nadchodzącym szczycie nowe cele dotyczące wydatków na obronność (3,5 proc. PKB) i na infrastrukturę (1,5 proc. PKB), kluczowe będzie wyznaczenie nowych tzw. celów zdolnościowych. Chodzi o to, by poszczególne kraje miały odpowiednią, zaplanowaną przez sojusz, liczbę czołgów, samolotów czy właśnie systemów do obrony przeciwlotniczej i przeciwrakietowej. Mnożą się „kopuły” do obrony nieba.

Pozostało jeszcze 89% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Biznes
Porozumienie USA–Chiny, ekspansja Nvidii w Europie, nowy podatek na horyzoncie
Biznes
Szefowa Orange Polska: podjęliśmy decyzję w sprawie masztów i światłowodów
Biznes
Boom na usługi pogrzebowe w Rosji. Biznes nakręca wojna Putina
Biznes
UE chce dobić sankcjami Nord Stream. Miliardy na atom w Wielkiej Brytanii