Największa linia lotnicza w Europie – niemiecka Lufthansa – została zmuszona do odwołania w ciągu najbliższych czterech dni 3200 lotów. A nie jest to jedyny planowany strajk lotniczy w najbliższych dniach.
Strajk pilotów związku Cockpit, który zaczął się w nocy z niedzieli na poniedziałek, kosztuje Niemców po 25 mln euro dziennie. Wczoraj Lufthansa złożyła przeciwko pilotom pozew do sądu, uznając, że metody protestu są zbyt drastyczne. Przedstawiciele linii nie ukrywali, że oczekują sądowego nakazu skrócenia strajku.
Mimo że plany podróży musiało zmienić ok. 10 tys. osób, strajk nie spowodował chaosu na lotniskach. Pasażerom odwołanych rejsów albo zmieniano bilety na kolejowe – jeśli były to trasy wewnątrz Niemiec, albo na loty innych przewoźników Star Alliance. – Większe samoloty na trasach do Niemiec podstawił także LOT – powiedział "Rz" prezes Sebastian Mikosz.
Związkowcy z Cockpitu domagają się wyrównania zarobków pilotów zatrudnionych w Niemczech z wynagrodzeniami w innych liniach należących do Lufthansy – Lufthansa Italy, Austrian Airlines, Swiss i SN Brussels.
Obecnie zarabiają mniej, choć kapitan samolotu w Niemczech z nadgodzinami jest w stanie zarobić nawet 325 tys. euro miesięcznie. Związkowcy z Cockpitu obawiają się, że to oni będą latali na pokrywających się trasach Lufthansy i Austriana, Swissa czy Brussels, bo są po prostu tańsi.