Nadal nie są znane przyczyny środowej katastrofy na lotnisku w Madrycie, w której zginęły 153 osoby. Nie wiadomo, dlaczego samolot linii Spanair uderzył w ziemię zaraz po uniesieniu się w powietrze. Ustalono jednak, że na pewno nie zawinił pilot. Świadkowie mówili, że na pasie startowym zapalił się jeden z silników.
Największe emocje wzbudza fakt, że katastrofy najprawdopodobniej można było uniknąć. Pilot godzinę wcześniej odmówił bowiem lotu, ponieważ odkrył na pokładzie usterkę. Maszyna została poddana szybkiemu przeglądowi, ale mechanicy wymienili tylko czujnik zewnętrznej temperatury i skierowali samolot ponownie na pas startowy.
Sprawa wywołała debatę na temat bezpieczeństwa lotów. Pojawiły się obawy, że linie lotnicze w warunkach coraz ostrzejszej konkurencji oszczędzają na środkach bezpieczeństwa i częściach wymiennych. Specjaliści zapewniają jednak, że nie ma się czego obawiać.
– Większe jest prawdopodobieństwo, że zginiemy podczas wstawania z łóżka niż w katastrofie lotniczej. Nie mówiąc już o prowadzeniu samochodu. Dzięki rozwojowi technologii latanie stało się najbezpieczniejszym sposobem podróżowania – powiedział „Rzeczpospolitej” ekspert lotniczy Ryszard Jaxa-Małachowski. – Używanie części niepewnego pochodzenia naraża linię na wielkie kary i nikt tego nie ryzykuje.
Inna obawa związana z lataniem dotyczy liczby personelu pokładowego, którą linie lotnicze starają się ograniczać. A to właśnie stewardesy i piloci w razie niebezpieczeństwa mają pomagać pasażerom. Eksperci przypominają jednak, że to ograniczanie ma swoje granice. Przepisy nakazują bowiem, żeby na pokładzie znajdowało się właśnie tyle stewardes, ile potrzeba do ewakuacji maszyny.