Rosną opóźnienia w płatnościach. Jeszcze w połowie roku – jak podaje Euler Hermes – z zapłatą należności dla kontrahentów spóźniało się 19,2 proc. firm. W grudniu – już 20,3 proc. Procentowo różnica wydaje się niewielka. W kwotach może jednak sięgać dodatkowych kilku mld zł.
– Kredyt kupiecki jest obecnie jedynym powszechnie dostępnym sposobem finansowania działalności gospodarczej – twierdzi Tomasz Starus, dyrektor biura oceny ryzyka w Euler Hermes. Jego zdaniem dzieje się tak dlatego, gdyż banki z powodu słabnącego popytu i topniejących zysków przedsiębiorstw zniechęcają się do udzielania kredytów. – Przepływ gotówki jest coraz wolniejszy. Tworzą się zatory płatnicze, co prowadzi do upadku mniej zasobnych w kapitał przedsiębiorstw – dodaje Starus.
Kto ma kłopoty? Według Małgorzaty Krzysztoszek, eksperta PKPP Lewiatan, na opóźnianiu płatności cierpią firmy, które nie mają ścisłych powiązań z kontrahentami. – W tej grupie kredyt kupiecki będzie rósł, bo takim firmom najtrudniej będzie porozumieć się z dłużnikami – uważa Krzysztoszek.
W obawie przed narastaniem spirali długów coraz więcej firm próbuje się zabezpieczyć przed niesolidnymi partnerami. – Obserwujemy wzrost zainteresowania działaniami prewencyjnymi, pozwalającymi sprawdzić kontrahenta przed dokonaniem transakcji – mówi Iwona Słomska z firmy Kruk. Windykatorzy, wykorzystując dobrą dla siebie koniunkturę, opracowują nawet nowe usługi. Kruk proponuje windykację z jednoczesnym wpisaniem dłużnika do rejestru biura informacji gospodarczej. – To motywuje do szybszej spłaty – wyjaśnia Słomska.
Według Euler Hermes, przyczyn obecnych kłopotów z płatnościami można szukać w pierwszej połowie tego roku. Wtedy bardzo szybko umacniał się złoty, a jednocześnie drożały surowce i paliwa. W dodatku związki zawodowe rozkręcały spirale protestów, żądając podwyżek. W ten sposób rosły koszty przedsiębiorstw, których działalność stawała się coraz mniej rentowna. W rezultacie przedsiębiorcy zaczęli kompensować topniejący kapitał wydłużaniem terminów płatności od dostawców.