Brak pozwolenia na budowę i opóźnienie prac projektowych to najbardziej kłopotliwe kwestie w przygotowaniu budowy terminalu gazu skroplonego (LNG) w rejonie Świnoujścia. Firma opracowująca projekt – Lavalin – nie przygotowała tych dokumentów na czas, czyli pod koniec 2008 roku. Teraz sytuacja może się zmienić, jeśli faktycznie – tak jak zapowiedział wczoraj minister skarbu Aleksander Grad – powstanie specustawa w sprawie portu gazowego.

[wyimek]450 mln euro kosztować ma pierwsza faza budowy terminalu gazu skroplonego w rejonie Świnoujścia[/wyimek]

Terminal LNG znalazł się na liście priorytetowych działań rządu w celu poprawy bezpieczeństwa energetycznego, stąd pomysł nadzwyczajnej ustawy umożliwiającej szybsze przejście procedur niezbędnych do uzyskania pozwolenia na budowę. Sprawa jest o tyle istotna, że ma on powstać na terenie objętym programem Natura 2000. Pierwsza faza prac przy terminalu, dzięki której możliwy będzie import 2,5 mld m sześc. gazu rocznie, ma kosztować ok. 450 mln euro. (Polska zużywa ok. 13,5 mld m sześc. rocznie.) Na drugą fazę potrzeba jeszcze ok. 250 mln euro, ale to pozwoli podwoić dostawy. Od listopada za przygotowanie i wykonanie budowy odpowiada państwowa firma GazSystem. Odkupiła ona spółkę Polskie LNG od PGNiG. PGNiG, który będzie głównym klientem terminalu, ma też za zadanie zapewnić dostawy LNG.

Premier Donald Tusk zapewniał wczoraj, że spółka może szybko zawrzeć kontrakt importowy z arabskim producentem gazu. Do tej pory – jak mówili szefowie PGNiG – rozmowy były trudne, bo potencjalni kontrahenci chcieli znać konkretny termin jego uruchomienia. Umieszczenie portu na liście priorytetowych działań rządu powinno teraz uwiarygodnić PGNiG jako nabywcę gazu. Rozmowy z przedstawicielami katarskiej firmy, będącej największym sprzedawcą gazu skroplonego na świecie, mają się odbyć jeszcze w styczniu.