[b]Rz: Jak to jest możliwe, że prywatna firma mówi o wydobyciu pół miliarda m3 gazu, gdy w tym czasie PGNiG może zwiększyć produkcję o 300 mln metrów sześciennych?[/b]
[b]Tomasz Karaś:[/b] W Polsce było kilka większych od Aureliana spółek, które szukały gazu i liczyły na wydobycie, lecz wiele z nich wycofało się z tych projektów. Dla nas wyznacznikiem zasobności złóż są udokumentowane badania. Aurelian wywiercił jeden otwór i twierdzi, że w złożu jest 5 mld m3 gazu. To nie brzmi wiarygodnie, bo nawet najlepsi eksperci na takiej podstawie nie byliby w stanie określić wielkości złoża. [b]Aurelian przekonuje, że dzięki technologii dotąd niewykorzystywanej w naszym kraju, a stosowanej na Morzu Północnym można ze złóż – nawet trudnych – wydobyć duże ilości gazu. Jak pan to ocenia?[/b]
Od kilkunastu lat PGNiG stosuje odwierty nie tylko pionowe, ale i ukośne czy poziome, m.in. w Przemyślu. Dysponujemy nowoczesnymi technologiami, a nasze spółki wykonują wiercenia dla największych koncernów naftowych w rożnych rejonach świata. Faktycznie wyzwaniem są wiercenia na głębokości poniżej 4 tys. m i planujemy takie wykonać na Podkarpaciu. Ale nawet jeśli przyniosą efekt, to uruchomienie eksploatacji na dużą skalę trwa co najmniej pięć lat.
[b]Nie brak opinii, że PGNiG w ostatnich latach zaniedbał wydobycie, koncentrując się na łatwo dostępnych i sprawdzonych złożach. Czy faktycznie nie podjęto ryzyka odważnych inwestycji, na przykład z wykorzystaniem droższych technologii?[/b]
Faktycznie w latach 2001 – 2004 sytuacja finansowa PGNiG była trudna, więc musiało ograniczyć wydatki, m.in. w złoża. Potem na ten cel przeznaczano 300 – 400 mln zł rocznie. Od 2007 roku nakłady na poszukiwania złóż zwiększyliśmy do ponad 600 mln zł, podobnie było w roku ubiegłym, a począwszy od stycznia ta kwota jeszcze wzrośnie.