– W styczniu sprzedaliśmy cztery mieszkania, w lutym już prawie 30, a w marcu przekroczymy 40 – mówi Wojciech Ciurzyński, prezes Polnordu. – Oczywiście, że nie jest super, ale rynek odżył. W szczycie przekraczaliśmy 100 mieszkań, ale tego się nie da porównać do dzisiejszej sytuacji. Jeśli w kolejnych miesiącach sprzedaż będzie przekraczała 40 lokali, to już będzie dobrze. To poziom, który pozwala planowo spłacać kredyty i myśleć o kolejnych projektach – tłumaczy.
Konkurenci też mówią o wzroście. Po bardzo słabym styczniu J.W. Construction sprzedał w lutym 50 mieszkań, a w marcu, zgodnie z zapowiedzią właściciela Józefa Wojciechowskiego, będzie jeszcze lepiej.
– W marcu powinniśmy podpisać ponad 40 umów – dodaje Henryk Feliks, wiceprezes Gant Development. – Luty był jeszcze lepszy, ale to efekt finalizacji umów, przy których negocjacje trwały przynajmniej od grudnia – zaznacza. Także w spółce Hirny BD w ostatnich miesiącach sytuacja się ustabilizowała. – Sprzedajemy po kilkanaście lokali, i to nas satysfakcjonuje – zapewnia prezes Piotr Hirny.
– Ożywienie widzimy od lutego, marzec też idzie nieźle, choć żadnych liczb nie podajemy – zaznacza z kolei Jarosław Szanajca, prezes Dom Development. – Nie wiemy, czy to chwilowe, czy też trwały wzrost. My szykujemy się na pesymistyczny scenariusz, że ostatnie tygodnie nie zwiastują jeszcze trwałego wzrostu.
Podobnego zdania są analitycy: – Dobrze, że jest odbicie na rynku, ale to wciąż nie są zadowalające wielkości sprzedaży – komentuje Maciej Wewiórski, analityk IDM SA. – Klienci wciąż nie są skłonni do zakupu. Czekają na dalsze spadki cen. Nie są zbyt chętni do zaciągania długoterminowych zobowiązań, gdy nie wiedzą, czy za chwilę będą mieli pracę. No i wreszcie, nie tanieją kredyty mimo spadku stóp procentowych. To sprawia, że rynek dopiero w drugiej połowie tego roku ma szanse wyraźniej rosnąć – przewiduje.