Eldorado za granicą

Polscy przewoźnicy już są gotowi do podjęcia przewozów kabotażowych, jednak po pierwszych tygodniach okazuje się, że dostęp do obcych rynków nie jest tak prosty, jak na pierwszy rzut okaz mogłoby się wydawać

Aktualizacja: 22.06.2009 16:00 Publikacja: 19.06.2009 01:16

Eldorado za granicą

Foto: Fotorzepa, Robert Przybylski RP Robert Przybylski

Od początku maja polscy przewoźnicy drogowi mogą wykonywać przewozy kabotażowe w 25 krajach Unii. Rumunia i Bułgaria otworzą swoje rynki 1 stycznia 2012 r. Do tej pory przewozy takie zostały wykonane w kilku sporadycznych wypadkach. C.Hartwig Gdynia już rozpoczął przewozy kabotażowe w północnych Niemczech (Hamburg, Bremen, Berlin, Hanower, Drezno), wykorzystując swoją hamburską spółkę Poltrans. – Oferujemy przewozy samochodowe w tym kontenerowe, ADR i ponadgabarytowe – informuje koordynator projektu PanEuropa w C.Hartwig Gdynia Krzysztof Kaczmarek. Większość przewoźników dopiero kończy przygotowania. – Kilka miesięcy temu zaczęliśmy kontaktować się w tej sprawie z klientami. To jedno ze źródeł danych o rynku – mówi dyrektor ds spedycji lądowych w Pekaes SA Małgorzata Stangreciak. Okazuje się, że najprościej jest znaleźć klienta. – Duży zleceniodawca w Niemczech już pytał mnie o kabotaż – mówi Waldemar Łazarczyk z gdyńskiej firmy Skat. – Chce płacić 1 euro za km, gdy niemieckie firmy transportowe kosztują go 1,2 euro za km. Od rozpoczęcia pracy wstrzymuje wszystkich brak ubezpieczenia. – Hestia i Generali wybierają klientów o niskiej szkodowości, ale i tak stawki są wysokie, bo sięgają 7 proc. wartości frachtu. Nie wiem, dlaczego towarzystwa ubezpieczeniowe nie przygotowały się do kabotażu – dziwi się Łazarczyk.

Na wysokie ceny polis kabotażu narzeka także Mikołaj Majchrzak z wielkopolskiej firmy PLI Logistik & Service. – Broker znalazł ofertę za 1350 euro. To zbyt drogo, bo przy nieregularnych przewozach nie wiem, kiedy taka inwestycja mi się zwróci – mówi. Dodaje, że z tego powodu tych przewozów nie będzie podejmować.

Dariusz Danielewski z Link przygotowuje zaś kabotażową ofertę i jest dobrej myśli. – Broker obiecał znaleźć ciekawą ofertę ubezpieczeniową, więc w najbliższych dniach będziemy mogli uruchomić kabotaż w Niemczech. Chcemy też jeździć kabotażowo w Wielkiej Brytanii – opowiada.

[srodtytul]Krajowe przepisy[/srodtytul]

Małgorzata Stangerciak wyjaśnia, że przewozy kabotażowe nie podlegają konwencji CMR, która reguluje zasady przewozów międzynarodowych. Ich wykonanie ograniczone jest przez regulacje krajowe. Według informacji Zrzeszenia Międzynarodowych Przewoźników Drogowych opracowanych na podstawie ankiety IRU Niemcy dopuszczają do wykonywania kabotażu jedynie jako konsekwencji zakończenia przewozu międzynarodowego do Niemiec po pierwszym lub całkowitym rozładowaniu. Przewoźnik może wykonać tym samym pojazdem co najwyżej trzy przewozy kabotażowe, a ostatni rozładunek przed opuszczeniem Niemiec musi nastąpić w ciągu siedmiu dni od pierwszego częściowego rozładunku w ramach przewozu międzynarodowego. Francja bardziej chroni swój rynek i narzuca więcej ograniczeń. Przewozy kabotażowe nie mogą przekroczyć przez 12 miesięcy 45 dni i nie mogą trwać dłużej niż 30 następujących po sobie dni. Prawodawca zastrzega, że mogą być wykonywane jedynie okazjonalnie, niesystematycznie, nie na zasadzie regularnej i stałej pracy. Brytyjski Departament Transportu uznał, że przewóz kabotażowy powinien mieć charakter pracy okresowej, nieregularny, niepermanentny, pojazd wykonujący kabotaż powinien opuszczać Wielką Brytanię przynajmniej raz w miesiącu. Brytyjczycy ograniczyli się do stwierdzenia, że przewozy powinny się odbywać nieregularnie, natomiast Włosi ograniczyli przewozy kabotażowe do dwóch w ciągu siedmiu dni. Szwedzi z kolei do dziesięciu dni w okresach 30-dniowych.

[srodtytul]Kontrola[/srodtytul]

Do tej pory nie jest jasne, czy przewoźnik wykonujący transport kabotażowy ma płacić kierowcy według stawek lokalnych czy kraju, w którym uzyskał licencję. Francuzi zaznaczają, że dyrektywa o pracownikach musi być w takich przypadkach stosowana, czyli przewoźnicy wykonujący kabotaż muszą stosować francuskie zasady i konwencje pracownicze, w tym: indywidualne i zbiorowe prawo do strajku, czas pracy i rekompensat nadgodzin, urlopów wypoczynkowych i płacy minimalnej. W Niemczech nie jest jasne, jakie stawki mają być stosowane: z kraju rejestracji czy landów, w których odbywa się przewóz. Według ankiety IRU w Belgii, Danii, Francji, Estonii, na Litwie, Łotwie, w Szwecji, Wielkiej Brytanii nie są wymagane dokumenty kontrolne. W Holandii wystarcza dokument krajowy AVC lub list CMR. Na Węgrzech dokument kontrolny można uzyskać w Narodowym Biurze Transportowym w Budapeszcie. Włosi nie wymagają specjalnego dokumentu, za to niezbędne są dokumenty poświadczające wykonanie transportu międzynarodowego oraz kabotaż. Podobnie jest w Niemczech. Reszta krajów nie odpowiedziała na ankietę IRU.

– Także my nie mamy danych z połowy europejskich krajów, chociaż już półtora roku temu wysłałem prośbę o krajowe ustawy regulujące transport drogowy – mówi Tadeusz Wilk z ZMPD. Dodaje, że część ustaw została przetłumaczona na język polski. Mimo niejasności prawnych niektórzy przewoźnicy są zdesperowani i zaznaczają, że tego kawałka rynku nie zostawią odłogiem.

Unijne firmy transportowe już mogą wykonywać przewozy kabotażowe w Polsce

Od początku maja polscy przewoźnicy drogowi mogą wykonywać przewozy kabotażowe w 25 krajach Unii. Rumunia i Bułgaria otworzą swoje rynki 1 stycznia 2012 r. Do tej pory przewozy takie zostały wykonane w kilku sporadycznych wypadkach. C.Hartwig Gdynia już rozpoczął przewozy kabotażowe w północnych Niemczech (Hamburg, Bremen, Berlin, Hanower, Drezno), wykorzystując swoją hamburską spółkę Poltrans. – Oferujemy przewozy samochodowe w tym kontenerowe, ADR i ponadgabarytowe – informuje koordynator projektu PanEuropa w C.Hartwig Gdynia Krzysztof Kaczmarek. Większość przewoźników dopiero kończy przygotowania. – Kilka miesięcy temu zaczęliśmy kontaktować się w tej sprawie z klientami. To jedno ze źródeł danych o rynku – mówi dyrektor ds spedycji lądowych w Pekaes SA Małgorzata Stangreciak. Okazuje się, że najprościej jest znaleźć klienta. – Duży zleceniodawca w Niemczech już pytał mnie o kabotaż – mówi Waldemar Łazarczyk z gdyńskiej firmy Skat. – Chce płacić 1 euro za km, gdy niemieckie firmy transportowe kosztują go 1,2 euro za km. Od rozpoczęcia pracy wstrzymuje wszystkich brak ubezpieczenia. – Hestia i Generali wybierają klientów o niskiej szkodowości, ale i tak stawki są wysokie, bo sięgają 7 proc. wartości frachtu. Nie wiem, dlaczego towarzystwa ubezpieczeniowe nie przygotowały się do kabotażu – dziwi się Łazarczyk.

Biznes
„Rzeczpospolita” o perspektywach dla Polski i świata w 2025 roku
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Biznes
Podcast „Twój Biznes”: Czy Polacy przestają przejmować się klimatem?
Biznes
Zygmunt Solorz wydał oświadczenie. Zgaduje, dlaczego jego dzieci mogą być nerwowe
Biznes
Znamy najlepszych marketerów 2024! Lista laureatów konkursu Dyrektor Marketingu Roku 2024!
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Biznes
Złote Spinacze 2024 rozdane! Kto dostał nagrody?