[b][link=http://www.rp.pl/artykul/327223.html]Take or pay. Oby się powiodło. [/link]Wideokomentarz Agnieszki Łakomej[/b]

– To jest pierwszy od 1993 roku długoterminowy kontrakt, który realnie zwiększa nasze bezpieczeństwo energetyczne – mówił minister skarbu Aleksander Grad. [wyimek]0,5 mld dol. rocznie PGNiG ma płacić katarskiej firmie za gaz – twierdzi minister skarbu Aleksander Grad[/wyimek]

Dostawy z Kataru – ok. 1,5 mld m sześc. rocznie – pokryją tylko ok. 10 proc. polskiego zapotrzebowania na paliwo. By pierwsze statki dotarły zgodnie z planem do Świnoujścia w połowie 2014 r., trzeba wybudować terminal za ok. 600 mln euro. W umowie z Katarem standardowo jest klauzula, zgodnie z którą polska firma musi zapłacić za zamówiony surowiec, nawet jeśli nie będzie w stanie go odebrać. A to oznacza, że odpowiedzialne za inwestycję państwowa firma GazSystem i należąca do niej spółka Polskie LNG muszą oddać terminal do użytku w wyznaczonym terminie. Szefowie spółek zapewniają, że zdążą. Ale władze GazSystemu mogą mieć inny problem – nie wiadomo, ile ostatecznie PGNiG będzie chciał sprowadzać gazu poprzez terminal.

W pierwszym etapie po wybudowaniu będzie można importować tą drogą ok. 2,5 mld m sześc. gazu rocznie. PGNiG, czyli główny zamawiający usługę regazyfikacji w Świnoujściu, będzie chciał sprowadzać niewiele więcej paliwa ponad to, co uzgodnił z Qatargasem. W rozmowie z „Rz” prezes gazowej firmy Michał Szubski stwierdził, że gazoport może być wykorzystywany tylko w 60 proc. Dla szefów GazSystemu to zła wiadomość, bo im mniej gazu dotrze do terminalu, tym mniej będzie to opłacalne.