Do wciąż szybkiego wzrostu chińskie władze dołożyły jeszcze jeden czynnik windujący światowe ceny metali przemysłowych. Korzystając z tego, że pod koniec minionego roku metale były najtańsze od wielu lat, chiński urząd rezerw strategicznych energicznie przystąpił do uzupełniania zapasów. – Chiński popyt z nawiązką wyrównywał słabsze zapotrzebowanie we wszystkich 30 krajach członkowskich OECD – ocenia Max Layton z australijskiego banku inwestycyjnego Macquarie, jednego z głównych graczy na rynku surowcowym.
Chiński popyt decydował o cenach miedzi w pierwszych miesiącach tego roku. Od czerwca jednak ruszył przemysł w największych europejskich gospodarkach, Japonii i USA, co potwierdziły już raporty o PKB w II kw. Rządowe programy stymulujące zakupy samochodów przywróciły wysokie obroty branży motoryzacyjnej. Widać oznaki ożywienia nawet w amerykańskim budownictwie, które w okresie dobrej koniunktury pochłania około 40 proc. miedzi zużywanej w USA.
Wiele wskazuje na to, że obecne zwyżki na rynkach surowcowych mają dość trwały charakter. Fundusze hedgingowe i inni duzi spekulanci na nowojorskim rynku miedzi w minionym tygodniu o 88 proc. zredukowali krótkie pozycje zakładające spadek cen. – Najnowsze dane gospodarcze usprawiedliwiają poprawę nastrojów, ale to jeszcze nie euforia. Rządy i banki centralne muszą nadal stymulować gospodarkę, bo bez tego wsparcia jeszcze nie będzie w stanie wyjść z recesji – uważa Marco Annunziata, główny ekonomista w londyńskim biurze UniCredit.
Na razie nie ma jeszcze zagrożenia, że obecne ceny surowców okażą się zbyt wysokie dla przemysłu. Są one nadal znacząco niższe w porównaniu z zeszłorocznymi rekordami, a poza tym sytuacja finansowa wielu spółek produkcyjnych jest całkiem dobra – na wyjściu z recesji, bo żeby ją przetrwać, wstrzymały inwestycje, ograniczyły produkcję i zatrudnienie. Jeśli będzie rósł popyt na ich wyroby, to za surowce mają czym na razie płacić.