Z analizy kondycji finansowej 241 tys. firm przeprowadzonej przez Dun & Bradstreet oraz Verdict wynika, że po pierwszym półroczu 56,3 proc. z nich jest w słabej lub bardzo złej sytuacji finansowej. Z kolei w przypadku jedynie 16,9 proc. można ją ocenić jako bardzo dobrą. – W większości branż odnotowano pogarszającą się kondycję firm. Jednak zauważalna jest także poprawa sytuacji spółek najmniejszych, co wiąże się głównie z czynnikami sezonowymi – wyjaśnia Tomasz Starzyk z Dun & Bradstreet.
Na koniec I kwartału wśród firm zatrudniających do dziewięciu pracowników aż 43 proc. było w bardzo złej kondycji, jednak na koniec czerwca odsetek zmalał do 26 proc. – Wiosną rozpoczyna się najlepszy okres dla firm usługowych związany choćby z remontami i innymi pracami budowlanymi. Zakończy się w październiku i jeśli do tego czasu nie ruszy aktywność deweloperów, dla których małe firmy są podwykonawcami, znów będzie tak samo źle, jak było na koniec pierwszego kwartału – mówi Jerzy Bartnik, prezes Związku Rzemiosła Polskiego.
Nadal w zdecydowanie najlepszej sytuacji są firmy największe, zatrudniające ponad 250 osób. Wśród nich 52 proc. jest w bardzo dobrej sytuacji finansowej, na w bardzo złej jedynie co piąta. W ich przypadku tak ogromnym problemem nie są zatory płatnicze, które dotykają głównie najmniejszych przedsiębiorców. Opóźnienie płatności nawet kilku faktur może spowodować upadłość, ponieważ mniejsze firmy z reguły nie dysponują wysokimi rezerwami finansowymi. Jak już pisaliśmy w „Rz”, według danych Dun & Bradstreet na koniec tego roku można spodziewać się upadłości lub likwidacji ok. 2 tys. firm, kolejne kilka tysięcy czekając na poprawę koniunktury zawiesi działalność.
W wielu branżach, jak transport powietrzny, działalność maklerska, brokerska czy górnictwo rud metali, już ponad połowa firm jest w bardzo złej sytuacji finansowej, co powoduje znaczący wzrost ryzyka dla ich partnerów handlowych z powodu możliwości niewypłacalności. W porównaniu z pierwszym kwartałem pogorszyła się także sytuacja w budownictwie ogólnym, produkcji rolniczej, mebli, wyrobów chemicznych czy w telekomunikacji.
– W gospodarce jest duża niepewność, niespotykana przed rozpoczęciem kryzysu, a cząstkowe dane choćby o wzroście produkcji nie mogą być traktowane jako zapowiedź jego końca – mówi Andrzej Sadowski, wiceprezydent Centrum im. Adama Smitha.