Poprzednie walne zgromadzenie przerwano z powodu ”uchybień formalnych”. – Dokładna data nowego walnego nie została jeszcze ustalona, jednak będziemy chcieli, aby odbyło się ono w pierwszej połowie marca – zapowiada Mariola Krawiec-Rzeszotek, prezes Sfinksa.
Tymczasem okazuje się, że największy akcjonariusz spółki Sylwester Cacek nie może wykonywać prawa głosu z posiadanych papierów. Powód? Nieumyślne naruszenie przepisów dotyczących wezwań. – Było to przeoczenie z mojej strony. Sprawa odblokowania praw głosu z posiadanych przeze mnie akcji jest analizowana przez prawników – mówi Cacek. Wcześniej miał on akcje stanowiące ok. 39 proc. udziałów w Sfinksie. Już zmniejszył zaangażowanie do 21,3 proc. Okazuje się, że trudno jest odpowiedzieć na pytanie, co inwestor w takiej sytuacji musi zrobić, aby prawo do głosu odzyskać.
– Można to tak interpretować, że musi zejść do zera i od nowa nabywać akcje. Ale można również tak, że jeśli zszedł już poniżej ustawowego progu (33 proc. – red.), to odzyskał prawo głosu – mówi Łukasz Dajnowicz z Komisji Nadzoru Finansowego. Większość naszych rozmówców skłania się ku tej pierwszej opcji.
– Moim zdaniem inwestor, który naruszył przepisy dotyczące wezwań i utracił prawo głosu z akcji, nie może już go odzyskać. Jedynym sposobem wydaje się być sprzedaż wszystkich akcji posiadanych przez tego akcjonariusza oraz jego podmioty zależne i nabycie ich raz jeszcze – mówi Dariusz Harbaty, radca prawny kancelarii Linklaters.
Sfinks prowadzi 109 restauracji – 92 Sphinksy, dziewięć lokali Chłopskie Jadło i osiem barów Wook. Prognozy zakładają, że na koniec 2011 r. będzie zarządzał w sumie ponad 150 lokalami. Ubiegły rok spółka zakończyła na sporym minusie. Realizacja nowej strategii ma sprawić, że w 2011 r. skonsolidowane obroty wyniosą 250 mln zł, a EBITDA (zysk operacyjny plus amortyzacja) 12 mln zł.