- Po pierwszych trzech miesiącach osiągnięto blisko połowę zakładanej kwoty, a wpływy rosną z miesiąca na miesiąc – mówi Dorota Prochowicz, rzecznik viaTOLL. Jak dodaje w lipcu system zebrał około 25 mln zł, z sierpniu ponad 60 mln zł, a we wrześniu już niemal 75 mln zł. Utrzymanie dochodowości systemu na zbliżonym poziomie pozwoli na osiągnięcie planowanych wpływów do Krajowego Funduszu Drogowego w zakładanej wcześniej wysokości 400 mln zł.
Podstawowym zadaniem elektronicznego systemu poboru opłat jest pozyskiwanie środków na budowę i modernizację dróg. Środki trafiają na rachunek Krajowego Funduszu Drogowego. Jak mówi Radosław Stępień, wiceszef resortu infrastruktury odpowiedzialny za drogi to system, który odpowiada wymogom stawianym przez Komisję Europejską, w który kierowcy płacą za faktyczne przejechane odcinki. Jak dodaje, to pierwszy system w którym infrastruktura zarabia na siebie.
W systemie zostało zarejestrowanych 470 tys. pojazdów, tymczasem przewidywano, źe będzie ich 550 tys.
Po pierwszym okresie, kiedy kierowcy uciekali z płatnych dróg, zaczęli na nie wracać. Przykładem jest Autostrada Wielkopolska. Na autostradzie A2, która spółka zarządza w pierwszym miesiącu pojawiło się o 60 proc. mniej samochodów. Spadek za trzy miesiące wynosi już 40 proc.
- W Polsce, podobnie jak w innych państwach, gdzie wprowadzono elektroniczne systemy poboru opłat, początkowo kierowcy uciekają z dróg objętych opłatą elektroniczną. Po dokonaniu bilansu straconego czasu i paliwa, wielu z nich wraca. Jednocześnie system osiągnął pełną funkcjonalność i efektywność ściągania opłat – podsumowuje Prochowicz.