W ubiegłym tygodniu minął rok od przeprowadzenia w kopalniach spółki 24-godzinnego strajku. W maju minie rocznica parafowania pierwszego z czterech zawartych ze stroną społeczną porozumień przedprywatyzacyjnych. - Z powodu konfrontacyjnej postawy prezesa tamte negocjacje trwały miesiącami. Gdy już w końcu zawarliśmy kompromis, wydawało się, że po upublicznieniu akcji spółki normą w naszej firmie stanie się dialog, a nie konfrontacja. Niestety, tak się nie stało. Konflikt się nasila - ocenia Roman Brudziński. Związkowcy podkreślają, że mimo wielomiesięcznych negocjacji nie udało się uzgodnić nowego, jednolitego układu zbiorowego dla wszystkich kopalń spółki. - W dodatku zarząd łamie ustalenia porozumień prywatyzacyjnych, ignoruje opinię Państwowej Inspekcji Pracy i wbrew jej zaleceniom nie zamierza się wycofać z wprowadzonych w lutym nowych, niekorzystnych umów o pracę z nowo przyjmowanymi pracownikami - dodaje Brudziński. Od kilku tygodni w spółce trwają spory zbiorowe. Pierwszy dotyczy właśnie kwestii umów o pracę dla nowo zatrudnianych w spółce. Drugi spraw płacowych. Związkowcy żądają podwyżek płac w kopalniach spółki o 7 proc. Obecnie spór o umowy jest na etapie mediacji. - Mieliśmy już dwa spotkania z mediatorem, we wtorek 24 kwietnia odbędzie się kolejne. Najprawdopodobniej zwrócimy się z wnioskiem o skierowanie tej sprawy do arbitrażu – zapowiada wiceprzewodniczący.
Jak dodaje, związki zawodowe na razie nie planują strajku. - To ostateczność. Mamy pełną świadomość, że taka forma protestu, choć legalna, niekorzystne odbije się na notowaniach JSW. Ale prezes, konsekwentnie stosując swoją metodę zarządzania przez konflikt, próbuje nas do strajku sprowokować. My nie dajemy się sprowokować, lecz obawiamy się, że wkrótce może się okazać, iż tylko strajk jest metodą na naprawienie sytuacji w spółce. Liczymy, że rada nadzorcza JSW włączy się aktywnie w próbę zapobieżenia temu negatywnemu scenariuszowi rozwoju wydarzeń - podkreśla wiceprzewodniczący.
Przed tygodniem prezes JSW zapowiedział, że wystąpi do Walnego Zgromadzenia Akcjonariuszy o wypłatę nagrody z zysku dla pracowników w wysokości 130 mln zł. - Prezes stroi się w szatki dobrego zarządcy, ludzkiego pana, co to dzieli się z zyskiem z załogą. Na szczęście pracownicy doskonale wiedzą, że gdyby nie nacisk związków zawodowych, nie byłoby tego wniosku. Załoga wie też, że te 130 mln zł to taka sama suma jak w zeszłym roku. A zysk był przecież znacząco większy. Według naszych wyliczeń, w tym roku prezes powinien wystąpić o przekazanie 180 mln zł z zysku na nagrody dla pracowników, ale tego nie zrobił - kończy Brudziński.
W ubiegłym roku zarząd JSW wnioskował także o 130 mln zł dla załogi, dostała jednak decyzją właściciela 160 mln zł nagrody (średnio to jedna dodatkowa pensja miesięczna na osobę).