W kolejnej odsłonie batalii Pfizer zaproponował 50 funtów (około 84 dolary) za każdy walor, a teraz rozważana jest tylko skromna podwyżka ponad ten poziom. Atrakcją ma być zwiększenie części gotówkowej transakcji. Prawdopodobnie Amerykanie ogłoszą to dopiero po planowanych przesłuchaniach w tej kwestii. Brytyjscy parlamentarzyści naciskają na ministra Vince'a Cable'a, odpowiedzialnego za biznes, aby walczył o uzyskanie gwarancji zatrudnienia i inwestycji w badania.
Wszystko wskazuje, że Pfizer, producent viagry, będzie wolał sprawę załatwić ugodowo, gdyż jego zaskakujące zaloty zainteresowały polityków. I to po obu stronach Atlantyku. 2 maja AstraZeneca odrzuciła jego poprawioną ofertę wyceniającą brytyjską firmę na 62,6 miliarda funtów (106 miliardów dolarów). 23 proc. jej wartości stanowiła gotówka, a pozostała część to akcje.
W tym tygodniu Ian Read, szef Pfizera i Pascal Soriot, prezes AstraZeneca podczas osobnych przesłuchań będą odpowiadać na pytania brytyjskich parlamentarzystów.
Pfizer chciałby przenieść do Wielkiej Brytanii swoją rezydencję podatkową, a kwatera operacyjna pozostałaby w Nowym Jorku. Read liczy na korzyści podatkowe, gdyż próbuje uchronić zgromadzone na kontach zagranicznych 70 miliardów dolarów przed amerykańskim fiskusem. Interesują go też znajdujące się we wstępnej fazie badań obiecujące antyrakowe leki z portfela AstraZeneca.
Kwestia podatkowa zbulwersowała niektórych amerykańskich polityków. Obiecują podjecie działań utrudniających przenoszenie przez amerykańskie firmy rezydencji podatkowej by uniknąć zobowiązań podatkowych w kraju.