Administracja Trumpa stara się sparaliżować działalność organu rozjemczego WTO, a jego prawdopodobna likwidacja w grudniu może oznaczać kolejne odejście od wielostronnych przepisów mających promować wolny handel na świecie i zmierzanie do prawa dżungli — stwierdził Reuter. Od lat administracja Trumpa blokuje nominacje członków organu, który orzeka w sporach handlowych, a to oznacza, że wkrótce będzie w nim za mało sędziów — zostanie tylko jeden — aby mógł funkcjonować. Kadencja dwóch innych kończy się 10 grudnia.

Ambasador Dennis Shea poruszył świeżą kwestię wynagrodzeń w Organie Rozstrzygania Sporów WTO, wywołując oburzenie kilku uczestników obrad przy drzwiach zamkniętych. — Łączna wysokość wynagrodzeń i innych wypłat dla jednego członka była stała i na wysokim poziomie — dobrze ponad 300 tys. franków (301 185 dolarów) za zatrudnienie w niepełnym wymiarze godzin — powiedział Shea w wersji ogłoszonej przez przedstawicielstwo USA w Genewie.

Sędziowie orzekają średnio w 5-6 sprawach apelacyjnych rocznie — powiedział Amerykanin i zakwestionował ich uprawnienia do rocznego mieszkania w Genewie. — Dla porównania, rozumiemy, że to wynagrodzenie jest znacznie większe od rocznej gaży wicedyrektora generalnego WTO — cytuje Reuter.

Najważniejsi partnerzy handlowi zabrali glos w reakcji na wystąpienie Amerykanina, m.in. przedstawiciel UE, który powiedział, że „dyskusja o wynagrodzeniu ma jedynie sens, jeśli istnieje organ rozjemczy". Przedstawiciel Chin powiedział, że gdyby było 7 sędziów jak to jest wyznaczone, to każdy zarabiałby mniej; zauważył, że oni nie mają emerytury. Delegat Norwegii użył cytatu z serialu „Gra o tron" ostrzegając przed ciężkimi czasami: — Nadchodzi zima.

Ok. 70 proc. wstępnych orzeczeń WTO trafia do 3-osobowego organu rozjemczego, który ma główne znaczenie w wydawaniu wiążących werdyktów w sporach międzynarodowych. Z 13 obecnie zgłoszonych sporów, w jedynie dwóch-trzech doszło do postępu, odbyły się wysłuchania.