Grupa LVMH szukała od lat sposobów zwiększenia obecności na rynku amerykańskim. Na początku października złożyła wstępną nie zobowiązującą ofertę największej na świecie grupie jubilerskiej, rozreklamowanej filmem Blake Edwardsa „Śniadanie u Tiffany'ego" z 1961 r. z Audrey Hepburn w głównej roli — podał Reuter za jednym informatorem.
Teraz grupa LVMH zaaprobowała po 135 dolarów w gotówce za akcję, co oznacza premię 7,5 proc. wobec kursu zamknięcia z piątku, jest o 50 proc. wyższa od tej sprzed okazania przez Francuzów zainteresowania kupnem. LVMH ma nadzieję sfinalizować operację w połowie 2020 r. Grupa Bernarda Arnault osiąga główne zyski ze sprzedaży modnej konfekcji i dodatków. Ten zakup pozwoli wzmocnić jej najmniej ważny dział zegarków i biżuterii (Bulgari, Tag Heuer), który obecnie rozwija się najbardziej dynamicznie.
Czytaj także: 9,5 tysiąca dolarów za sukienkę, która… nie istnieje
„Kupno Tiffany wzmocni pozycję LVMH w wykwintnej biżuterii i zwiększy jej obecność w Stanach. Zapewni nowy wymiar działu zegarków i biżuterii" - stwierdził w komunikacie kupujący.
- Starania LVMH trwały 5 tygodni po pierwszym podejściu i propozycji w październiku 120 dolarów za akcję, ale francuski gigant miał oko na Tiffany od dawna - stwierdziła jedna z osób.
Rada dyrektorów Tiffany zaleciła akcjonariuszom zaakceptowanie tej operacji.
Sieć założona w 1837 r. w Nowym Jorku ma teraz 300 salonów na świecie, w 2018 r. połowę obrotów wypracowała w Stanach, ale ma trudności z odmłodzeniem klienteli, bo istnieje konkurencja tańszych wyrobów Pandory i Signet Jewellers. Dodatkowo odczuła skutki wojny handlowej Stanów z Chinami.
- Kapitał marki Tiffany i moc wizerunku jej kultowego niebieskiego pudełeczka mają większą wartość od tego, co pozwalają zakładać jej obecne dane finansowe. LVMH może oprzeć się na tych elementach w nowej, bardziej zgranej ofensywie na rynku millennialsów (urodzonych w latach 80. i 90.) w Azji" - napisał w nocie Falvio Cereda z Jefferies.