W opublikowanej we wtorek analizie wskazano, że w ostatnich latach obserwowany jest dynamiczny rozwój rynku kart płatniczych, w tym coraz częściej wyposażonych w moduł umożliwiający dokonywanie płatności zbliżeniowych.
W przypadku transakcji zbliżeniowych - do 50 zł - autoryzacja następuje poprzez zbliżenie karty do czytnika. W przypadku transakcji powyżej tej kwoty wymagany jest PIN lub podpis. - "Dodatkowo po przekroczeniu określonego limitu liczby transakcji lub łącznej sumy kwot również wymagany jest PIN lub podpis" - wskazano.
W analizie podkreślono, że przyjęty sposób potwierdzania transakcji zbliżeniowych powoduje, że w wielu przypadkach nie ma żadnych zabezpieczeń uniemożliwiających postronnej osobie, która weszła w posiadanie karty zbliżeniowej, dokonanie niskokwotowej płatności.
Mimo to, z danych UKNF wynika, że skala zjawiska nieautoryzowanych transakcji dokonywanych w trybie zbliżeniowym jest znikoma (liczona w promilach) i nie odbiega od skali nieautoryzowanych transakcji dokonywanych w tzw. trybie tradycyjnym. "Większość banków poinformowała, iż odnotowała nie więcej, niż 100 reklamacji dotyczących tego typu transakcji od momentu wprowadzenia kart zbliżeniowych do oferty" - podkreślono.
Jak powiedział rzecznik KNF Łukasz Dajnowicz, z analizy płynie wniosek, że banki powinny optymalnie wykorzystywać mechanizmy zabezpieczające wbudowane w technologię zbliżeniową. - Pożądanym kierunkiem rozwoju rynku byłoby umożliwienie przez banki klientom bardziej swobodnego wyboru w zakresie korzystania z funkcji zbliżeniowej karty, np. ustalania dodatkowych zabezpieczeń, bardziej rygorystycznych limitów, czy dezaktywacji tej funkcjonalności karty" - wskazał.