W Azji, która jest liderem cyfrowych płatności, tradycyjna bankowość traci na znaczeniu i jej koniec wydaje się być bliski – taką tezę postawiła Sonia Wędrychowicz-Horbatowska, ekspertka ds. transformacji cyfrowej podczas XIV Kongresu ryzyka, zorganizowanego przez Biuro Informacji Kredytowej.
Jak argumentowała, w Chinach prywatne platformy cyfrowe absolutnie zdominowały codzienne transakcje finansowe. Młodzi Chińczycy za wszystko płacą telefonem, nawet za warzywa na targu. Wszystko kupują i zamawiają przez aplikacje. – Co więcej, Alipay uruchomił usługę w rodzaju lokaty overnight i w ciągu jednej nocy zyskał potencjał, by stać się potężnym bankiem inwestycyjnym – mówiła.
Bank tylko tłem?
W porównaniu z Europą czy USA Polska jest w awangardzie rozwoju bankowości mobilnej, ale też czeka nas jeszcze rewolucja.
– Moim zdaniem w najbardziej prawdopodobnym scenariuszu znikną oddziały, a także znane nam obecnie bankowe platformy internetowe, które wydają się przestarzałe. Banki będę tylko tłem naszych codziennych transakcji, staną się naszą skarbonką, gdzie będziemy trzymać oszczędności, ale nie będzie ich widać – uważa Sonia Wędrychowicz. – Tak jak to jest w Uberze, wychodzimy z taksówki i już jest zapłacone – wyjaśniała.
Cezary Stypułkowski, prezes mBanku, uważa jednak, że prosty transfer rozwiązań z Azji do innych krajów nie jest możliwy: – To, jak rozwija się sektor bankowy, zależy od kultury, ale też istniejącej infrastruktury. W Stanach Zjednoczonych silna była kultura czeków i to było rozbudowywane, w Chinach nie było infrastruktury rozliczeniowej, w efekcie lukę wypełniły podmioty pozabankowe – zaznaczył.