"Rzeczpospolita": Przed panem chyba dwa najważniejsze miesiące w karierze. Z Cracovią po raz pierwszy zagra pan o europejskie puchary, a później mistrzostwa Europy we Francji. Anglicy mają takie powiedzenie: czas oddzielić chłopców od mężczyzn. Okaże się pan 19-letniem mężczyzną?
Bartosz Kapustka: Mam nadzieję, że tak. Te kilka zbliżających się tygodni, to zdecydowanie najważniejszy moment w mojej dotychczasowej karierze. W tej chwili koncentruję się przede wszystkim na Cracovii i na wyzwaniach, jakie stoją przed nami. Szczególnie że mam świadomość, iż moje występy w lidze są ściśle monitorowane przez selekcjonera reprezentacji Adama Nawałkę i przez jego sztab. I wiem, że moja gra w lidze będzie kluczem do tego, bym został zaproszony do udziału we francuskim Euro.
Cracovia szansę na tytuł ma raczej marną, Piast Gliwice, a przede wszystkim Legia Warszawa chyba jednak odjechały zbyt daleko. Ale awans do europejskich pucharów byłby w waszym wykonaniu sukcesem.
No jasne, że tak. Dla nas już pewnym osiągnięciem jest fakt, że zapewniliśmy sobie miejsce w grupie mistrzowskiej kilka kolejek przed końcem sezonu zasadniczego. Awansować do europejskich pucharów to byłaby piękna sprawa, ale mamy wszyscy świadomość, że łatwo nie będzie. Zagłębie Lubin wiosną gra bardzo fajną piłkę, Pogoń Szczecin ma też ochotę dostać się do Europy. Na nas nie ciąży jakaś wielka presja, ale z całą pewnością będziemy walczyć.
Utarło się jednak, że to trzecie miejsce w lidze i przebijanie się do Europy przez wstępne rundy kwalifikacyjne gdzieś w odległym Azerbejdżanie, to dla naszych klubów częściej problem niż nobilitacja.