Jakie czynniki wpływają na to, że użytkownicy platform społecznościowych wierzą w treści tam publikowane?
Większość naszych rozmów składa się z różnego rodzaju plotek. To one stwarzają wspólnotę wartości. Razem czujemy się lepsi, gdy powiemy, że ktoś zrobił coś złego i jest od nas gorszy. Tak działa np. serwis Pudelek czy portale sportowe. Ponadto plotki mogą tworzyć konstrukcje, które pozwalają nam zrozumieć świat.
Problem zaczyna się wtedy, gdy zaczynamy przenosić się do mediów społecznościowych. Plotki zaczynają szkodzić, bo są traktowane zupełnie inaczej – jak informacje. Na Facebooku piszemy do swoich znajomych, nie ustawiając odpowiedniej prywatności postów. Gdy rozmawiamy w realu, treść rozmowy pozostaje między znajomymi. W sieci dzielenie się takimi informacjami przybiera efekt domina. Patrząc na niedawne wydarzenia, widzimy, że pojawiło się wiele fake newsów. Np. od znajomej ciotki wiemy, że jak będzie lockdown, to zamkną miasta, a kolega przesłał nam filmik od znajomego, który pracuje w jednym z ministerstw i wie, że wojsko wyjdzie na ulice... Im bardziej informacja wzbudza emocje, tym bardziej jesteśmy w stanie w nią uwierzyć. Zwłaszcza jeżeli się czegoś boimy albo chcemy się przed tym uchronić.
Skąd ta lekkomyślność?
W przypadku Facebooka informacje docierają do nas od znajomych i nie zapala nam się czerwona lampka. Gdybym usłyszał to samo w mediach, zacząłbym się zastanawiać, czy to jest na pewno prawda. Natomiast w przypadku, gdy mówi nam to osoba zaufana, wtedy znikają naturalne bariery i nie myślimy, czy ta informacja jest prawdziwa. Przykładowo, gdy znajomy częstuje nas obiadem, nie sprawdzamy daty ważności mięsa. I tak rozsiewają się fake newsy. Gdy na fałszywą stronę natknie się nasz znajomy i poda nam link do niej, traktujemy ją jak wiadomość od przyjaciela, a nie jako podaną dalej wiadomość z fałszywego źródła.