Jak informował w czwartek kom. Sylwester Marczak, rzecznik Komendy Stołecznej Policji, do budynku wszedł napastnik i zaatakował jednego z mężczyzn. Na ratunek rzucił się obecny tam ksiądz - również on został zaatakowany przez agresora. Policjanci pojawili się na miejscu zdarzenia po trzech minutach od wezwania i obezwładnili napastnika. - Kiedy był już obezwładniony, stracił przytomność i rozpoczęła się reanimacja. Agresor został zabrany do szpitala. Pierwszy z zaatakowanych zmarł.
- Człowiek przyjechał z żoną do spowiedzi, jak to bywa przed Wielkanocą. Żona została jeszcze w kaplicy, a mężczyzna wychodził już na zewnątrz. Napastnik go napadł w przedsionku. Zaczął go tłuc, dusił go rękami, walił go głową o podłogę albo mur, rozwalił mu czaszkę i taki był powód jego śmierci - powiedział ks. Walenty Królak, proboszcz parafii.
- Ten człowiek był być może pod wpływem narkotyków, był w jakimś szale. To jest trener boksu i rugby. Napadł na człowieka starszego, który nie miał żadnych szans. Ten człowiek dokonał napadu bez żadnej przyczyny, nie ma żadnych powodów ani materialnych, ani religijnych, ani żadnych innych. To człowiek, w jakimś bandyckim amoku, który zabija kogoś, kto wchodzi mu w drogę – opowiadał.
Mundurowi ustalają motywy działania 38-letniego sprawcy.
"Mówiąc tak zupełnie po ludzku, jeżeli człowiek nie może być pewny nawet w takim miejscu, do którego przychodzi po posługę religijną, to jest wielki znak zapytania, co się z tymi naszymi czasami stało" - napisał na stronie internetowej Archidiecezji Warszawskiej kard. Kazimierz Nycz, metropolita warszawski.