Reprezentanci posiadaczy spornych aut zapowiedzieli zaskarżenie poniedziałkowego orzeczenia Sądu Okręgowego w Warszawie. Oznacza ono, że kolejne pozwy, a już są takie, nie będą łatwe – co nie znaczy, że bez szans powodzenia.
Choć grupa liczyła 54 posiadaczy aut, a chętnych do przystąpienia do sprawy ma być 4 tys., organizatorzy pozwu grupowego nie wyodrębnili wymaganej liczby dziesięciu osób, które spełniały podstawowy warunek postępowania grupowego. Kluczowe było ustalenie, ile samochodów wyprodukowano w Polsce.
Gdzie pozywać
Uzasadniając odrzucenie pozwu, sędzia Joanna Bitner (prezes SO w Warszawie) nie szczędziła krytyki jego autorom. Określiła pozew jako dziwny, wręcz niechlujny.
Właściciele aut, w tym ich lider adwokat Dariusz Czajka, pozwali w Warszawie centralę koncernu – Volkswagen AG z Wolfsburga. Być może dlatego, że za zachodnią granicą nie ma pozwów zbiorowych. Powodowie domagają się od centrali koncernu po 30 tys. zł, gdyż wedle rzeczoznawców tyle kosztuje doprowadzenie pojazdu do zgodności z homologacją. Podczas rozprawy przed dwoma tygodniami sąd dociekał nie tyle, czego żądają uczestnicy grupy, ile czemu robią to tu, a nie w Niemczech.
Kwestię miejsca procesu reguluje unijne rozporządzenie Bruksela I Bis, w sprawie jurysdykcji i uznawania orzeczeń sądowych oraz ich wykonywania w sprawach cywilnych i handlowych, ale też orzecznictwo ETS, które dopuszcza wyjątki od zasady, że pozywa się w sądzie właściwym dla siedziby pozwanego – w tym zatem wypadku w Niemczech.