Jacques Toubon powiedział, że migranci koczujący na północnym wybrzeżu Francji i w Paryżu znajdowali się "w stanie skrajnego ubóstwa, pozbawieni jakiegokolwiek schronienia i próbujący zaspokoić najbardziej podstawowe potrzeby: jedzenia, picia i mycia".
Francuski RPO już w 2015 roku alarmował w sprawie losu migrantów, żyjących w portowym mieście Calais. W szczytowym momencie było ono domem dla ok. 10 tys. ludzi, którzy mieli nadzieję dostać się do ciężarówek, mogących przeszmuglować ich tunelem do Wielkiej Brytanii. Obóz w Calais został zrównany z ziemią w październiku 2016 roku, a znajdujący się tam wówczas migranci zostali wywiezieni do schronisk w całym kraju.
Od tego czasu "sytuacja znacznie się pogorszyła" - oświadczył Toubon w swoim raporcie na temat obozów w Calais, Grande-Synthe i Ouistreham - portów na północnym wybrzeżu - oraz w Paryżu. Zarzucił władzom, że "próbują uczynić (migrantów) niewidzialnymi", regularnie likwidując ich obozy a nie dając żadnej realnej alternatywy.
Toubon, były minister sprawiedliwości za czasów prezydenta Jacquesa Chiraca, oskarżył władze o przyjęcie polityki zakładającej kryminalizacji migracji. W swoim raporcie był szczególnie krytyczny wobec metod stosowanych przez funkcjonariuszy, próbujących zapobiegać pojawieniu się nowych obozowisk, w tym użycia gazu łzawiącego. Sytuacja ta doprowadziła do "bezprecedensowego pogorszenia się stanu zdrowia migrantów, w tym zdrowia psychicznego" - oświadczył rzecznik, wyrażając szczególną troskę o małoletnich migrantów, pozostających bez opieki.
W zeszłym tygodniu cztery organizacje charytatywne z Calais opublikowały raport, dokumentujący oskarżenia o przemoc ze strony policji w stosunku do migrantów. Wskazali, że w ciągu 12 miesięcy - od listopada 2017 roku do listopada 2018 - mundurowi w aż 153 przypadkach użyli gazu łzawiącego. W odpowiedzi Fabien Sudry, prefekt odpowiedzialny za bezpieczeństwo publiczne w tym regionie, oskarżył organizacje o rozpowszechnianie pogłosek.