Świadkowie twierdzą, że zamachowiec-samobójca zdetonował bombę w czasie ceremonii ślubnej - informuje BBC.
Do eksplozji miało dojść ok. 22:40 czasu lokalnego, w zachodniej części miasta, zamieszkiwanej głównie przez szyitów.
Talibowie nie przyznają się do zamachu. Rzecznik talibów potępił atak. - Nie ma usprawiedliwienia dla takiego celowego i brutalnego mordowania, którego ofiarą padają kobiety i dzieci - podkreślił.
Żadna inna organizacja terrorystyczna nie wzięła jak dotąd na siebie odpowiedzialności za atak.
BBC przypomina jednak, że zarówno talibowie, jak i terroryści związani z Daesh, wielokrotnie atakowali szyickie społeczności w Afganistanie i Pakistanie.
Do ataku doszło 10 dni po dużej eksplozji do jakiej doszło pod Kabulem, przed posterunkiem policji. W wyniku tamtego ataku - do którego przyznali się talibowie - zginęło co najmniej 14 osób, a ok. 150 zostało rannych.
W piątek brat lidera talibów, Hibatullaha Achundzady, zginął w wyniku eksplozji bomby podłożonej w meczecie w Pakistanie. Jak dotąd żadna grupa nie wzięła na siebie odpowiedzialności za ten atak. Według afgańskiego wywiadu w meczecie, w którym doszło do wybuchu planował modlić się sam Akhundzada i to on miał być celem zamachu.
BBC zauważa, że napięcie w Afganistanie rośnie, mimo zaawansowanych rozmów między USA a przedstawicielami talibów, których celem ma być zakończenie trwającej od niemal 20 lat w Afganistanie wojny.