O ludziach, co we mgle, o czasie, który był

W 1970 roku Sopot był już legendą. Wystawa fotografii „Bliscy nieznajomi” przypomina jego klimat.

Aktualizacja: 06.03.2021 22:23 Publikacja: 06.03.2021 22:21

O ludziach, co we mgle, o czasie, który był

Foto: materiały prasowe

40 czarno-białych zdjęć Erazma Wojciecha Felcyna, które oglądać można w holach Państwowej Galerii Sztuki w Sopocie, pokazuje ludzi sfotografowanych latem 1970 roku w centrum miasta, głównie na słynnym Monciaku, a także na Placu Zdrojowym i w okolicy Grand Hotelu.

„Zbiorem „Bliscy Nieznajomi – SOPOT 70” chciałem choć częściowo przybliżyć ówczesną rzeczywistość, bo inaczej wówczas wyglądał Sopot, inaczej ubierali się ludzie, inaczej smakowały lody, wszystko było inne…” – napisał w autorskiej eksplikacji Felcyn.
Ten klasyczny dziś fotoreportaż uliczny powstał, gdy ta forma dopiero się rodziła.

Erazm Wojciech Felcyn (ur. 1946). fotoreporter, a następnie (1966-68) redaktor naczelny Ilustrowanego Magazynu Studentów Politechniki Gdańskiej „Kronika Studencka”, korzystając z możliwości techniki cyfrowej na bazie swych starych negatywów zrealizował kolekcje portretów ludzi związanych w latach 1964-68 z Politechniką Gdańską oraz portretów kaszubskich z lat 1968-72. Tak też powstał zbiór „Bliscy nieznajomi – Sopot 70”.

Felcyn nie szukał ówczesnych celebrytów ani nadzwyczajnych wydarzeń, skoncentrował się na portretowaniu ludzi przeciętnych, przechodniów – na niektórych zdjęciach trudno wskazać czy to miejscowi, czy przyjezdni… Nieupozowani modele, nieświadomi fotografowania w danej chwili, tworzą kronikę obyczaju tamtego czasu. Przyjrzeć się można lodziarzowi w białej czapce z wielką kwadratową torbą oparty o kosz, ludziom siedzącym na ławeczkach, czytającym gęsto zadrukowane gazety, niemal bez zdjęć.

Są i zabawne scenki rodzajowe, gdy wysoki postawny mężczyzna staje na lekarskiej wadze, by się zważyć. Jej właściciel, jest o dwie głowy niższy od swego klienta. Na jednej z fotografii plakatowi reklamującemu gościnny spektakl Teatru Polskiego z Warszawy „Bliski nieznajomy” przygląda się mężczyzna z teczką, laseczką, w kapeluszu. Może zmierza do kasy, by kupić bilet na „atrakcję sopockiego lata 70.”, w której wystąpią Jadwiga Barańska i Henryk Boukołowski?

Już w latach 60. Sopot nazywany był „Riwierą PRL-u” i wakacyjnym marzeniem. Jak popularnym kurortem był świadczy, że w 1951 roku na Festiwal Sztuk Plastycznych przybyło do niego aż 150 tys. gości. W liczącym blisko 48 tysięcy mieszkańców mieście były dwa duże, na tamte czasy komfortowe kina: „Bałtyk” i „Polonia”. Także przy Monciaku, na pięterku obok „Polonii”, miał siedzibę Teatr Wybrzeże. Prawie naprzeciw niego ulokował się elitarny w tamtym czasie klub SPATIF-u z drzwiami ze słynną klamką w kształcie łapy ciecia.

Zjeżdżali tu kuracjusze z całej Europy, a wśród nich miłośnicy hazardu, artyści i niebieskie ptaki. Janusz Morgenstern nakręcił tu „Do widzenia, do jutra”, którego młodzi bohaterowie, kreowani przez Teresę Tuszyńską i Zbigniewa Cybulskiego przeżywają młodzieńcze uczucia. „Dwóch ludzi z szafą” zrealizował tu Roman Polański, a „Kobielę na plaży” utrwalił w krótkometrażowym filmie Andrzej Kondratiuk.

Do najsłynniejszych bywalców sopockiego Domu Pracy Twórczej – ZAIKS i Grand Hotelu należeli Agnieszka Osiecka, Filip Bajon, Jerzy Axer i wielu innych. Nocne życie toczyło się swoim rytmem w lokalach i dyskotekach. Atrakcją był klub Non Stop, działający od 1961 roku z inicjatywy Franciszka Walickiego. Występowali w nim Niebiesko - Czarni, Czesław Niemen, Katarzyna Sobczyk, Karin Stanek. Wieczór w Non Stopie był obowiązkowym punktem programu letniego pobytu w Sopocie. 

W lipcu 1970 roku w Sali Turystycznej Hotelu Grand uruchomiona została pierwsza w Polsce dyskoteka – „Musicorama”, którą prowadził Franciszek Walicki, Marek Gaszyński i Witold Pograniczny. A już sam Grand był od dawna legendą: zatrzymywali się w nim m.in. Kalina Jędrusik, Andrzej Wajda, Stanisław Dygat, Stefan Kisielewski. Latem na podjeździe łowcy fotografów czatowali na mieszkających tu piosenkarzy występujących na słynnym Międzynarodowym Festiwalu Piosenki w Operze Leśnej. Gospodarzami 10. edycji Sopot Festival 1970 byli m.in. Irena Dziedzic i Lucjan Kydryński, a wygrał ją Kanadyjczyk Robert Charlebois piosenką „Ordinaire”.

Jedną z głównych atrakcji miasta były od zawsze spacery po Monte Cassino. Tam można było spotkać Parasolnika (jego pomnik znajduje się niedaleko McDonald’a), który słynął z ekstrawaganckich ubiorów - nosił sukienki, dziwaczne buty i nieodłączny parasol.

Na Monciaku mieścił się nieistniejący już dziś „Złoty Ul” - znakomity punkt obserwacyjny – z widokiem na dworzec kolejowy. Zasiadając przy jednym z kawiarnianych stolików obserwować można było przybywających do kurortu pociągiem, bo tędy wiodła droga ze stacji kolejowej. Stanisław Załuski wspominał na łamach „Bezpłatnej Gazety Pomorskiej”: „Złoty Ul był wypełniony od rana do godziny 22, a w sezonie chyba nawet dłużej. Kawiarnia ta nie reprezentowała niczego nadzwyczajnego. Smak kawy i ciastek nie wykraczał poza przeciętność, kelnerki były chmurne i wyniosłe jak w całej ówczesnej gastronomii, dym z papierosów, przy marnej wentylacji, łzawił oczy. Ale w atmosferze lokalu było coś, co sprawiało, że właśnie tutaj najchętniej spotykali się Sopocianie. Widziało się starszych panów pogrążonych w lekturze gazet rozpiętych na drewnianych sztalugach, choćby był to tylko
„Dziennik Bałtycki” czy nawet „Trybuna Ludu”. Na „małą czarną” wpadali profesorzy wyższych uczelni, adwokaci, lekarze, kapitanowie żeglugi wielkiej, przedstawiciele tzw. „prywatnej inicjatywy”. Na ploteczki i przegląd najnowszej mody schodziły się „słomiane wdowy”, czyli nie pracujące żony marynarzy odbywających rejsy po dalekich oceanach. Ubrane w ciuchy nabyte przez mężów na bazarach Singapuru, Aleksandrii, czy Buenos Aires, prezentowały swoje kreacje przed przyjaciółkami oraz tymi przedstawicielkami płci pięknej, które nie mając partnerów podróżujących poza „żelazną kurtynę” musiały zadawalać się spódnicami i bluzkami z rodzimego „Galluxu”. W równych odstępach czasu przy fortepianie zasiadał muzyk w czarnym garniturze, czy może nawet we fraku; podczas koncertu cichły rozmowy, po skończonym recitalu artysta nagradzany był oklaskami, wstawał z ręką opartą na politurze instrumentu, kłaniał się głęboko, odchodził na zaplecze”.

Dziś pozostały już tylko wspomnienia i fotografie…

Wystawę „Bliscy nieznajomi – Sopot 70” w Państwowej Galerii Sztuki w Sopocie można oglądać do 12 marca.

40 czarno-białych zdjęć Erazma Wojciecha Felcyna, które oglądać można w holach Państwowej Galerii Sztuki w Sopocie, pokazuje ludzi sfotografowanych latem 1970 roku w centrum miasta, głównie na słynnym Monciaku, a także na Placu Zdrojowym i w okolicy Grand Hotelu.

„Zbiorem „Bliscy Nieznajomi – SOPOT 70” chciałem choć częściowo przybliżyć ówczesną rzeczywistość, bo inaczej wówczas wyglądał Sopot, inaczej ubierali się ludzie, inaczej smakowały lody, wszystko było inne…” – napisał w autorskiej eksplikacji Felcyn.
Ten klasyczny dziś fotoreportaż uliczny powstał, gdy ta forma dopiero się rodziła.

Pozostało 91% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Sztuka
Omenaa Mensah i polskie artystki tworzą nowy rozdział Biennale na Malcie
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Rzeźba
Rzeźby, które przeczą prawom grawitacji. Wystawa w Centrum Olimpijskim PKOl
Rzeźba
Trzy skradzione XVI-wieczne alabastrowe rzeźby powróciły do kościoła św. Marii Magdaleny we Wrocławiu
Rzeźba
Nagroda Europa Nostra 2023 za konserwację Ołtarza Wita Stwosza
Rzeźba
Tony Cragg, światowy wizjoner rzeźby, na dwóch wystawach w Polsce