Będą procesy kolejnych zbrodniarzy nazistowskich

Odbędą się procesy kolejnych 90-letnich zbrodniarzy nazistowskich. Kary mogą mieć jedynie wymiar symboliczny.

Aktualizacja: 10.08.2016 21:18 Publikacja: 10.08.2016 19:18

W niemieckim obozie koncentracyjnym i zagłady Stutthof uśmiercono ponad 60 tysięcy więźniów

W niemieckim obozie koncentracyjnym i zagłady Stutthof uśmiercono ponad 60 tysięcy więźniów

Foto: 123RF

Niemiecka prokuratura bada sprawy ośmiorga podejrzanych. Czterech mężczyzn i czterech kobiet. Mają dziś 91–98 lat. Służyli w niemieckim obozie koncentracyjnym Stutthof w pobliżu Gdańska. Mężczyźni byli strażnikami, kobiety pracowały w centrali telefonicznej i sekretariacie.

– Nie ma żadnych dowodów na to, że chociażby jedna osoba z tej ósemki dopuściła się aktu morderstwa. Nikt z tych ludzi nie uczestniczył też w przygotowywaniu amunicji, za pomocą której dokonywano egzekucji więźniów – tłumaczy tygodnikowi „Der Spiegel" Jens Rommel, szef Centralnego Urzędu Ścigania Zbrodni Nazistowskich w Ludwigsburgu.

Podejrzanych wskazano na podstawie przebiegu służby, poszukując tych, którzy w jakikolwiek sposób trafili do obsługi hitlerowskich obozów.

Jest to standardowa procedura stosowana w Ludwigsburgu od czasu skazania w 2011 roku na pięć lat więzienia Johna Demjaniuka za współudział w zamordowaniu 28 tys. Żydów w Sobiborze, mimo że nie udowodniono mu osobistego udziału w zbrodniach. Na tej samej zasadzie skazany został w roku ubiegłym na cztery lata 94-letni Oskar Gröning, znany jako „buchalter z Auschwitz", gdyż zajmował się księgowaniem rzeczy pomordowanych. Był członkiem Waffen SS i sam się do tej służby zgłosił. Oskarżony został  o współudział w zamordowaniu 300 tys. osób. Skazano go w roku ubiegłym na cztery lata więzienia, mimo że nie uczestniczył bezpośrednio w zabijaniu.

Wyrok ten był kolejnym przełomem w dotychczasowej praktyce, kiedy to warunkiem koniecznym do skazania było udowodnienie osobistego udziału w zbrodni.

Do tego czasu skazać za służbę można było, jeżeli podejrzany odbywał ją w jednym z pięciu obozów zagłady: Treblince, Bełżcu, Sobiborze, Chełmnie i Majdanku. Auschwitz nie był zaliczany do obozów służących wyłącznie zagładzie, mimo że jego częścią był Auschwitz-Birkenau. Skierowanie do prokuratury spraw ósemki podejrzanych ze Stutthofu oznacza, że rozszerzona została lista niemieckich obozów koncentracyjnych, w których służba w dowolnym charakterze jest równoznaczna ze współudziałem w zbrodni.

– Stutthof był obozem, w którym w pewnym okresie funkcjonowania wdrożono program zagłady – tłumaczy Jens Rommel. Jego zdaniem najpóźniej w lipcu 1944 roku obóz w Stutthofie włączony został do programu tzw. ostatecznego rozwiązania kwestii żydowskiej.

Po wojnie sąd w Gdańsku skazał jednego esesmana ze Stutthofu, sześć nadzorczyń oraz ośmiu więźniów funkcyjnych na kary śmierci, które wykonano.

Ostatnim skazanym w RFN za zbrodnie nazistowskie był 94-letni Reinhold Hanning, były strażnik SS w Auschwitz, który w czerwcu tego roku usłyszał wyrok pięciu lat więzienia za współudział w morderstwie 170 tys. osób. Na proces czeka jeszcze kilku innych podejrzanych 90-latków.

Wiele zależy jednak od oczekiwanego rozstrzygnięcia przez Trybunał Federalny (BGH) rewizji złożonej przez Oskara Gröninga. Uznając prawomocność wyroku w jego sprawie, BGH musiałby inaczej zinterpretować przepisy o ściganiu zbrodniarzy nazistowskich z 1969 roku. Sędziowie Trybunału uznali wtedy, że sam fakt służby w Auschwitz nie był równoznaczny z uznaniem winy za współudział w zbrodniach.

Zdaniem ekspertów BGH zmieni jednak wykładnię, gdyż kilka lat temu uznał za współwinnego skazanego w USA jednego z członków działającej w Niemczech siatki przygotowującej zamach na nowojorski World Trade Center. Byłby to ostateczny akcent w rozszerzeniu kręgu podejrzanych o zbrodnie nazistowskie.

Zdumiewa jedynie, że dzieje się to wszystko kilkadziesiąt lat po wojnie. Do tej pory 14 tys. podejrzanych zasiadło na ławie oskarżonych. Skazano połowę z nich, z czego dwie trzecie na kary do jednego roku. Jedynie 9 proc. skazanych otrzymało wyroki wynoszące ponad pięć lat, z czego 166 dożywocie. Na karę śmierci skazano 16 zbrodniarzy, z czego cztery wyroki wykonano.

Jak ocenia Efraim Zuroff, szef Centrum Szymona Wiesenthala w Jerozolimie specjalizującego się w poszukiwaniu hitlerowskich zbrodniarzy, teoretycznie skazać należałoby po wojnie ok. 1 proc. obywateli Niemiec. Byłoby to jednak zadanie praktycznie niewykonalne. Nie tylko dlatego wielu zbrodniarzy kara nigdy nie dosięgnęła.

Niemiecka prokuratura bada sprawy ośmiorga podejrzanych. Czterech mężczyzn i czterech kobiet. Mają dziś 91–98 lat. Służyli w niemieckim obozie koncentracyjnym Stutthof w pobliżu Gdańska. Mężczyźni byli strażnikami, kobiety pracowały w centrali telefonicznej i sekretariacie.

– Nie ma żadnych dowodów na to, że chociażby jedna osoba z tej ósemki dopuściła się aktu morderstwa. Nikt z tych ludzi nie uczestniczył też w przygotowywaniu amunicji, za pomocą której dokonywano egzekucji więźniów – tłumaczy tygodnikowi „Der Spiegel" Jens Rommel, szef Centralnego Urzędu Ścigania Zbrodni Nazistowskich w Ludwigsburgu.

Pozostało 86% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 791
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 790
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 789
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 788
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 787